Partner merytoryczny: Eleven Sports

Iga Świątek o bardzo trudnym temacie: Nie oczekuję, że wszyscy to zrozumieją

- Niezależnie od tego, co działo się po drugiej stronie siatki, po prostu robiłam swoją robotę i byłam skoncentrowana na sobie. To najbardziej mi się podobało - komentowała Iga Świątek po zwycięstwie nad Emmą Raducanu w drugiej rundzie Rolanda Garrosa. Polka odniosła się także do kwestii mentalnych, które są tak istotne w sporcie, nie tylko na najwyższym poziomie. Na finiszu konferencji doszło do zgrzytu, gdy zawodniczka odpowiedziała pytaniem na pytanie.

Iga Świątek podczas konferencji prasowej na turnieju Rolanda Garrosa
Iga Świątek podczas konferencji prasowej na turnieju Rolanda Garrosa/FOTO OLIMPIK/NurPhoto/NurPhoto via AFP/AFP

- Najbardziej jestem zadowolona z tego, że przez cały mecz zagrałam stabilnie, jeśli chodzi o poziom. Nawet jak prowadziłam, to byłam w stanie docisnąć jeszcze mocniej - szukała największych plusów Iga Świątek po tym, jak w wielkim stylu poradziła sobie sobie w meczu drugiej rundy z Emmą Raducanu. Po jednostronnym widowisku na korcie centralnym, obrończyni tytułu nie dała żadnych szans przeciwniczce z Wielkiej Brytanii, na którą ma niezachwiany patent. Było to piąte spotkanie obu tenisistek i bilans Polki wynosi teraz 5:0.

Iga Swiątek o warstwie mentalnej po wygranej nad Raducanu

Wśród licznych pytań szybko pojawiły się te, które tyczyły się sfery mentalnej. Jeden z dziennikarzy zapytał Polkę, czy według niej kibice rozumieją, jak ważny jest to aspekt, a poza tym - nawet jeśli nasza psychika wydaje się być niezachwiana - to w gruncie rzeczy taki stan nie jest nam dany raz na zawsze.

- Cały czas trzeba nad tym pracować, bez dwóch zdań. Nie wiem, czemu muszę to tłumaczyć. To jedna z podstawowych części sportu. Mimo wszystko to głowa decyduje o tym, jak będziemy coś robić. A jeśli jest zajęta innymi rzeczami, to nie będziemy dobrze wykonywali tego, co chcemy zrobić - zaczęła.

A następnie ze zrozumieniem podeszła do tego, że wielu fanów być może nie rozumie tego, jaka potęga zawarta jest w naszym umyśle.

- Jeśli ktoś wykonuje zawód, w którym wymagany jest występ, typu praca w korporacji - i musi zrobić długą prezentację, a czasami improwizować i poradzić sobie z pretensjami szefa, to on to rozumie. Ale nie oczekuję, że zrozumieją to wszyscy, bo ludzie oglądają sport po to, żeby mieć z niego radość. Po prostu chcą patrzeć, jak piłka się odbija i leci nad siatką, a niekoniecznie niektórzy patrzą tak głęboko. Cóż, nie wszyscy uprawiają sport, a ponadto nie rozmawiam z aż tak wieloma fanami

~ wyłuskała istotę sprawy Świątek.

W trakcie spotkania ze Świątek, wciąż nie było pewności, z którą przeciwniczką zmierzy się w trzeciej rundzie. W tym samym czasie o przepustkę do tej fazy wielkoszlemowego turnieju toczyły Czeszka Sara Bejlek oraz Rumunka Jaqueline Cristian. Wiadomo, że przed turniejem wszystko wskazywało na to, że w tej fazie Rolanda Garrosa na naszą gwiazdę będzie najpewniej czekała Marta Kostiuk, ale sensacyjnie przegrała właśnie z zawodniczką zza naszej południowej granicy. Czy w tej sytuacji jest w Polce obawa, że czeka ją mecz-pułapka, a może już poczuła dostatecznie dużo wiatru w żagle.

- Jeśli miałabym grać z Czeszką, to nigdy w ogóle nawet nie widziałem, jak ona gra. Więc musiałabym taktycznie przygotować się do tego meczu, może więcej obejrzeć jej gry i przeanalizować. Najważniejsze jednak, bym była skupiona na sobie i nadal wykonywała tę pracę, która robiłam wcześniej - odparła raszynianka (mniej więcej o godz. 20:15 stało się jasne, że rywalką Polki będzie Cristian. Rumunka przegrała pierwszego seta 1:6, ale dwie kolejne partie wygrała 6:3, 6:3 - przyp.).

Będąc na ścieżce do osiągnięcia optymalnej dyspozycji, w tym roku Świątek rekordowo szybko zameldowała się w Paryżu. Zaskoczyła tym wszystkich, łącznie z dyrektorką Rolanda Garrosa, Amelie Mauresmo. Wydało się prawdopodobne, że ta decyzja pomogła zawodniczce zbudować pewność siebie, która była widoczna w dwóch pierwszych meczach. Wyraźnie rzuca się w oczy, że nie brakuje jej cierpliwości w rozgrywaniu akcji i budowaniu punktów. Co o tym myśli sama zainteresowana?

Iga Świątek: Po co tak cały czas oceniać?

- Na pewno czas przed turniejem mi pomógł. Zawsze treningi dodają pewności siebie, jeśli jeszcze dobrze wychodzą i możemy doszlifować rzeczy, które wcześniej nam nie działały. Myślę, że to zależy już od samopoczucia na samym korcie. Jeśli na przykład nie czuję się na tyle solidna, żeby budować akcje, to wtedy będę podejmowała trochę więcej ryzyka, a wtedy też mogą pojawić się błędy. A jeśli czuję się solidna, wówczas będę "trzymała" piłkę. To zależy też od tego, z kim akurat grać. Natomiast nie jestem w stanie ocenić zero-jedynkowo, dlaczego tak jest. Po prostu staram się dostosować swoją robotę do tego, co dzieje się na korcie - tłumaczyła supergwiazda.

W takim razie można ocenić, że czujesz się dobrze? - wtrącił dziennikarz.

- Tak, ale po co tak cały czas oceniać? - z przekąsem zareagowała zawodniczka, a gdy nastąpiło zrozumienie między nią i reporterem, który doprecyzował, że chodziło mu tylko o to, czy jest zadowolona ze swojej gry, odparła: - Tak, jestem. Jak najbardziej.

Artur Gac, Paryż

Iga Świątek: To był prawdopodobnie najgorszy czas w moim życiu. WIDEO/AP/© 2024 Associated Press
Iga Świątek/AFP
Iga Świątek/ABACA/NEWSPIX.PL/Newspix
Iga Świątek/DIMITAR DILKOFF / AFP/AFP
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem