Łokcie w akcji, zahaczona. A i tak trzeci czas Polki w historii. Rekord sezonu
W Diamentowej Lidze w Rzymie Filip Rak pobił swój rekord życiowy i pobił rekord Polski U-23, choć przybiegł niemal na końcu stawki. Weronika Lizakowska, także w biegu na 1500 metrów, jeszcze na początku ostatniego okrążenia starała się być w ścisłym czubie. W jednej z najdziwniejszych rywalizacji, szarpanej, pełnej zrywów. Kilka razy walczyła na łokcie, na ostatnim okrążeniu już to odczuła. A i tak ustanowiła rekord sezonu, teraz to 4:01.70. W dalszej części sezonu atak na "trójkę z przodu" wydaje się być bardzo prawdopodobny.

Mityng w Rzymie były piątym w tym sezonie w cyklu Diamentowej Ligi, nie dostarczył tym razem żadnego rekordu świata, choć ten wcale nie był aż tak daleko. Za sprawą fenomenalnej Kenijki Beatrice Chebet, która w samotnym biegu na 5000 metrów (miała ponad 100 metrów przewagi nad resztą) uzyskała drugi rezultat w historii - 14:03.69.
Były też świetne wyniki w skoku w dal (8.34 m Australijczyka Liama Adcocka), sprincie na 100 m (9.84 s Trayvona Bromella), rzucie dyskiem (69.21 m Valarie Allman), czy na 1500 metrów (3:29.72 Azeddine Habbsa).
Polskę reprezentowało tym razem tylko dwoje zawodników: Filip Rak i Weronika Lizakowska rywalizowali na dystansie 1500 metrów. I choć ostatecznie nie liczyli się w walce o laury, to z rezultatów mogą być zadowoleni. Rak pobił rekord życiowy, rekord Polski U-23, uzyskał minimum na mistrzostwa świata. Lizakowska z kolei to minimum już uzyskała w zeszłym roku, ale w bardzo dziwnym biegu, gdzie kilka razy uczestniczyła w przepychankach, pobiła rekord sezonu.
A to znaczy, że jest gotowa na znacznie szybsze bieganie.
3:01.99, to był najlepszy czas Weroniki Lizakowskiej w tym sezonie, dał zwycięstwo w Bydgoszczy. W Rzymie pobiegła jeszcze szybciej
Bieg na 1500 metrów kończył zmagania na Stadio Olimpico, był gwoździem programu. Włosi liczyli, że ich zawodniczka Sintayehu Vissa będzie w stanie poprawić swój rekord życiowy, przebiec w granicach 3:58.00. W stawce było zaś aż 16 zawodniczek, w tym nadająca tempo Purity Chepkirui z Kenii.
I to tempo było mocne, za plecami Chepkirui znalazły się tylko Hirut Meshesha, Saron Berhe i Susan Lokayo Ejore. Uzyskały dość znaczną przewagę, by... nagle zwolnić. Po 600 metrach znów cała stawka była razem, Lizakowska zaś starała się trzymać czoła.
Polka zaczęła start na wewnętrznym torze, musiała mocno ruszyć, by nie dać się zamknąć. I to się jej udało. Biegła cały czas przy krawężniku, ale to z kolei narażało ją na przepychanki. I w takich walkach łokciami brała udział kilka razy, m.in. z Włoszką Martą Zenoni. A na starcie ostatniego okrążenia, wtedy była piąta, musiała zostać zahaczona przez którąś zawodniczkę, prawdopodobnie Saron Berhe z Etiopii. Nie upadła, choć ugięła nogi.

Polka zgubiła rytm, trochę straciła na ostatnim okrążeniu. A szkoda, bo już w Rzymie mogła pokusić się o bieg poniżej czterech minut. Ta sztuka udała się aż pięciu rywalkom: wygrała Irlandka Sarah Healy (3:59.17), przed Australijkami: Sarah Billings (3:59.24) i Abbey Caldwell (3:59.32).
Lizakowska finiszowała dziewiąta, w czasie 4:01.70. O 29 setnych poprawiła więc wynik z Bydgoszczy, tylko że tam dał on jej zwycięstwo w Memoriale Ireny Szewińskiej. Diamentowa Liga to jednak wyższa półka, tu rywalizacja bywa na znacznie wyższym poziomie. Szybsza była też w olimpijskim półfinale w Paryżu, teraz uzyskała swój trzeci czas w karierze.
Z Rzymu Weronika, która właśnie została zawodniczką AZS UMCS Lublin, przeniesie się już do Zakopanego - tam czeka ją kolejne zgrupowanie.
