Rekordzistka Polski powiedziała "tak". Formalne ogłoszenie tuż przed Diamentową Ligą
10 miesięcy temu Weronika Lizakowska pobiła 24-letni rekord Polski na 1500 metrów, ale nie awansowała do finału igrzysk olimpijskich. Wróciła do rodzinnej Kościerzyny, tam przywitano ją jak królową. A od dziecka była związana z tamtejszym Kościerskim Uczniowskim Klubem Sportowym Remus. I teraz, gdy zapowiedziała kolejne rekordy, nagle ogłoszono jej transfer. Mistrzyni Polski zdecydowała się na zmianę barw i transfer na południowy-wschód Polki.

W olimpijskim półfinale na 1500 metrów Weronika Lizakowska pobiegła na znakomicie, na granicy swoich możliwości. Pobiła 24-letni rekord Polski, który należał do Lidii Chojeckiej, uzyskała czas 3:57.31. Do Paryża leciała zaś z wynikiem o niemal sześć sekund gorszym, o finale co najwyżej mogła marzyć.
I do finału się nie dostała, miała pecha. Z każdego z trzech biegów uzyskiwało go pięć najlepszych zawodniczek, ona finiszowała szósta. A Klaudia Kazimierska, w innym biegu, skończyła piąta i awansowała. Choć czas miała gorszy.
Później zaś Lizakowska w strefie mieszanej płakała, rekord Polski zszedł na drugi plan. - - To ogromnie boli - mówiła.
Podopieczna trenera Zbigniew Króla tylko częściowo spełniona wróciła do Polski, do swojej rodzinnej Kościerzyny. Tam zakochała się w lekkiej atletyce, trenowała w miejscowym klubie KUKS Remus. I jako jego zawodniczka awansowała do dwóch finałów halowych mistrzostw Europy w Apeldoorn - finiszowała szósta na 1500 metrów i dziewiąta na 3000 metrów.
A latem sukcesy będzie już zapewne świętować jako biegaczka zarejestrowana w innym miejscu w Polsce.

Weronika Lizakowska zmienia barwy klubowe. Już ją powitano w "biało-zielonej rodzinie"
26-latka początek sezonu ma już za sobą i trzeba przyznać, że już jej wyniki mogą imponować. Może poza występem w Diamentowej Lidze w Dosze, bo dziewiątym miejscem i czasem 4:10.66 była trochę rozczarowana. Później był jednak rekord życiowy na 800 metrów w Memoriale Janusza Kusocińskiego (2:02.10), a następnie zwycięstwo na 1500 metrów w Memoriale Ireny Szewińskiej w Bydgoszczy z czasem 4:01.99, wtedy najlepszym wśród Europejek.
A celem na ten sezon jest pobicie rekordu kraju na 1500 metrów, no i oczywiście przynajmniej finał mistrzostw świata w Tokio. Czas z Paryża zapewnił już Lizakowskiej kwalifikację. - Mam nadzieję, że zbliżę się do tej życiówki, co wcale nie jest takie oczywiste. Wynik na 800 metrów daje nadzieję. To tylko kwestia trafienia w bieg, żeby było naprawdę bardzo dobrze. Mam nadzieję, że teraz przetarłam się szybkościowo - mówiła niedawno red. Tomaszowi Kalembie z Interii.
Ten sprawdzian formy nastąpi już w piątek w Rzymie - tam odbędą się piąte w tym roku zawody Diamentowej Ligi. A dwa dni później Lizakowska zacznie kolejne zgrupowanie, tym razem w Zakopanem.
W Rzymie rywalkami 26-latki będzie aż 13 zawodniczek z życiówkami poniżej czterech minut, przynajmniej tyle jest ich na ten moment na liście startowej. W tym bardzo wysoko notowane na liście światowej Afrykanki: Susan Ejore z Kenii i Birke Haylom z Etiopii. Będzie też specjalizująca się raczej w dłuższych dystansach Hirut Meshesha, ale też Brytyjka Katie Snowden, Irlandka Sarah Healy, czy halowa mistrzyni Europy Agathe Guillemot z Francji.
Do Rzymu Lizakowska leci już jako zawodniczka AZS UMCS Lublin - sama poinformowała o pierwszej w karierze zmianie barw klubowych.
To o tyle istotne, że zapewne reprezentantka Polski będzie mogła liczyć na lepsze warunki finansowe. A pamiętajmy, że zanim wskoczyła na lekkoatletyczny szczyt w kraju, udzielała korepetycji z matematyki. "Lublin ma co świętować" - napisał w komentarzu Filip Ostrowski, najszybszy w tym roku Polak na 800 metrów.
