Bukowiecki jednak został sam. Zaskakująca decyzja polskiego mistrza Europy
Nasi wybitni specjaliści od pchnięcia kulą przyzwyczaili, że nie ma właściwie sezonu, by na wielkiej imprezie nie walczyli o medale. Konrad Bukowiecki i Michał Haratyk rywalizowali też w kraju, ale i zmagali się z problemami zdrowotnymi. Ten pierwszy już jest zdrowy, startuje w mityngach. A Haratyk, medalista ME z Rzymu sprzed roku, wraca do zdrowia po poważnej kontuzji. Tomasz Spodenkiewicz, prowadzący profil Athletics News na platformie X zdradził, kiedy 33-latka znów zobaczymy w kole.

Tak jak w rzucie młotem naszą lekkoatletykę rozsławiał duet Paweł Fajdek/Wojciech Nowicki, tak jak w biegach medale zdobywali Adam Kszczot i Marcin Lewandowski, tak od lat w pchnięciu kulą mogliśmy chwalić się wynikami Michała Haratyka i Konrada Bukowieckiego. Nie tylko przywozili medale z wielkich imprez, głównie mistrzostw Europy na stadionie i pod dachem, ale też wzajemną rywalizacją "nakręcali" swoje wyniki. Haratyk jest dwukrotnym mistrzem kontynentu: ze stadionu (2018, Berlin) i z hali (2019, Glasgow).
Dość powiedzieć, że od 2016 roku zawsze jeden z nich zostaje mistrzem Polski, choć ostatnich pięć złotych medali zawisło na szyi Haratyka. Teraz już wiadomo, że 33-latek ze Sprintu Bielsko-Biała pod koniec sierpnia tytułu w Bydgoszczy nie obroni.
Michał Haratyk zdecydował się na operację łokcia. Stąd i brak startów w sezonie halowym. Są kolejne informacje
Haratyk już poprzedni sezon miał bardzo specyficzny, w zaledwie czterech z 17 startów zdołał posłać kulę na odległość 20 metrów. Zawodnika, dla którego normą były wyniki ponad 21 metrów, a rekord to 22.32 m, musiało to jednak boleć. Szczęście w nieszczęściu, że najlepszy konkurs przytrafił się akurat w finale mistrzostw Europy w Rzymie, do którego zawodnik z Bielska-Białej i tak zakwalifikował się z dużym trudem.
I właśnie zmagania w walce o medale otworzył próbą na 20.94 m, co ostatecznie dało mu brązowy medal. Dalej rzucili tylko Włoch Leonardo Fabbri (22.45 m) i Chorwat Filip Mihajlević (21.20 m). Do Polaka na mniej niż 10 cm zbliżyli się: Brytyjczyk Scott Lincoln, Czech Tomas Stanek i Bob Bertemes z Luksemburga, ale go nie pokonali. A w stolicy Włoch Haratyk zaliczył trzy najlepsze próby w całym sezonie.
Później już żadnej "20" do końca sezonu nie było, zimą zawodnik poddał się operacji łokcia. Zgodnie z planem nie pojawił się też w sezonie halowym, miał przygotowywać się do sezou letniego. Tak się jednak nie stanie, w międzyczasie doznał poważnej kontuzji nogi. Lekkoatletyczny ekspert Tomasz Spodenkiewicz, prowadzący na platformie X profil Athletics News, poinformował, że 33-latka zobaczymy dopiero w przyszłym roku.
Bukowiecki pozostanie więc w tej międzynarodowej rywalizacji sam, już ją zresztą zaczął. Na razie bez fejerwerków, w Zagrzebiu zajął w Memoriale Borisa Hanžekovicia dopiero 11. miejsce, z wynikiem 19.56 m.
Trzy miesiące temu był jednak w stanie posłać kulę blisko dwa metry dalej i to daje dużą nadzieję na przyszłość. Podstawowym zadaniem 28-latka jest wywalczenie przepustki na mistrzostwa świata w Tokio.
