Partner merytoryczny: Eleven Sports

Koniec marzeń o klasycznym wielkim szlemie. Znamy trzecią półfinalistkę w Paryżu

Środa ma wyłonić dwie pozostałe półfinalistki French Open, a o ile w starciu Mirry Andriejewej z Loïs Boisson faworytkę było łatwo wskazać, to już w pojedynku Madison Keys z Coco Gaff - nie. I starsza z Amerykanek, mistrzyni Australian Open, dostała prezent, obie grały pod dachem, to miało sprzyjać Madison. Keys wygrała pierwszego seta 7:6 (6), w drugim doprowadziła jeszcze do 4:4. A później była już jednak gorsza, Gauff triumfowała 6:4 i 6:1, dołączyła do Aryny Sabalenki i Igi Świątek. Czyli w czwartek zagra o finał.

Coco Gauff (z lewej) i Madison Keys
Coco Gauff (z lewej) i Madison Keys/JULIEN DE ROSA/AFP & EPA/CHRISTOPHE PETIT TESSON/AFP/PAP/EPA

Aryna Sabalenka pokonała we wtorek Qinwen Zheng 7:6 (3), 6:3, a Iga Świątek ograła Elinę Switolinę 6:1, 7:5 - one pierwsze zameldowały się w fazie półfinałów French Open. I w czwartek na Court Philippe-Chatrier zmierzą się w boju o finał.

Polka i Białorusinka ze swoich zwycięstw cieszyły się na tym samym korcie, ale nie grały pod dachem. Owszem, mocno we wtorek wiało, ale nie padało. A w środę pogoda już tak nie dopisywała w stolicy Francji, padało. Organizatorzy zasunęli więc dach, warunki do gry zupełnie się zmieniły. Komentujący mecz Gauff z Keys w Eurosporcie Tomasz Wiktorowski przewidywał, że te halowa atmosfera będzie bardziej sprzyjała starszej z Amerykanek. Bo Keys gra bardziej agresywnie, gdy tylko może - atakuje.

A to już tylko ona zachowała w całym tourze szansę, by zdobyć Klasycznego Wielkiego Szlema, czyli wygrać cztery turnieje w jednym roku. Kobiecy świat tenisa czeka na to już 37 lat, gdy ta sztuka udała się Steffi Graf. W tym wieku jedynie Jennifer Capriatti (2001) i Serena Williams (2015) były w stanie wygrać po sobie zmagania w Melbourne i Paryżu. Ta druga dołożyła także triumf w Wimbledonie, ale w półfinale uległa wtedy Robercie Vinci.

Keys zaś już byłą tu w Paryżu jedną nogą poza turniejem, bo w trzeciej rundzie broniła aż trzech setboli w starciu z Sofią Kenin. Przetrwała, dotarła do ćwierćfinału. W przeszłości wygrała trzy z pięciu potyczek z Gauff, ale ich ostatnie starcie - miesiąc temu w Madrycie - wygrała młodsza rodaczka. Nieznacznie, ale jednak wygrała. I grała w finałach w Madrycie i Rzymie. To Coco była faworytką w środę na Philippe-Chatrier.

Madison Keys kontra Coco Gauff, stawką półfinał Rolanda Garrosa. Pierwsa piłka setowa dla Gauff, a partia dla jej rywalki

Trudno powiedzieć, czy to zamknięty dach, czy może stres sprawiły, że obie Amerykanki na początku raczyły się festiwalem pomyłek. Na jedno dobre zagranie przypadały dwa albo trzy błędy, było to spotkanie bardziej na poziomie ćwierćfinału turnieju WTA 250 niż wielkoszlemowego. Po trzech wzajemnych przełamaniach, bo i serwis u obu kulał, w końcu bardziej do tych nietypowych warunków przyzwyczaiła się Keys. Nie tylko może zaczęła grać efektowniej, co trochę ograniczyła liczbę pomyłek. A tu irytowały o Gauff, 21-latka grała koszmarnie. Nie mówimy o zagraniach tuż za linię, ale piłkach wyrzucanych poza kort czasem i o metr.

Madison Keys w meczu z Coco Gauff/EPA/MOHAMMED BADRA/PAP/EPA

Madison miała już nawet serię ośmiu wygranych akcji z rzędu, objęła prowadzenie 4:1, miała 40-15 przy swoim serwisie. I zmarnowała tę ogromną szansę, by pewnie wbić już gwóźdź, oznaczający wygranie pierwszej partii. Bo przy tak grającej rodaczce, przewaga trzech przełamań byłaby zapewne wystarczająca. Tyle że dopuściła wiceliderkę rankingu WTA do gry, dała jej nadzieję. A Coco poszła za ciosem, zaczęła grać dokładniej, wygrała jednak tego kluczowego gema. Po sześciu obie miały już 21 niewymuszonych błędów, 12 było autorstwa Gauff. Głównie z forhendu, który wciąż jest u niej bardzo niestabilny.

Coco jednak ochłonęła, za moment było już 4:4, Keys w dwóch gemach fatalnie pomyliła się aż pięć razy. W tym dwukrotnie w polu serwisowym, tracąc całą zaliczkę. Gauff szła dalej za ciosem, miała nawet piłkę setową w dziesiątym gemie, przy podaniu rywalki. I właśnie wtedy Madison zagrała akcję, którą powinna prezentować częściej: serwis dający przewagę, a później mocne uderzenie po krosie.

Ostatecznie losy tego pierwszego seta rozstrzygnął tie-break, a w nim Coco... zaczęła grę od podwójnego błędu serwisowego.

Obie zmagały się z ogromnym stresem, starały się nie ryzykować, odgrywać piłki z dużym zapasem przestrzeni. A i tak popełniały błędy. Przy zmianie stron Coco prowadziła już 4-2, za moment było 4-4. To Keys uzyskała jako pierwsza setbola w tym decydującym rozdaniu, ale Gauff obroniła się slajsem, z pomocą siatki, Sama jednak za chwilę dała rodaczce kolejną szansę, podwójnym błędem, już swoim siódmym w meczu. I tym razem Madison dokończyła sprawę - dobrym pierwszym podaniem, po którym return wylądował na aucie.

Coco Gauff przerwała akcję przy równowadze. Nie miała racji, sędzia Manuel Absolu potwierdził jej błędną decyzję/DIMITAR DILKOFF/AFP

Gauff i Keys udały się do szatni. Trzygemowa przewaga Coco tuż po powrocie. A później znów wielkie nerwy

Zastanawiające było to, że choć mecz toczył się pod dachem, to prędkości piłek wcale nie były większe niż w poprzednich dniach u obu Amerykanek. A powinny. Tymczasem w pierwszym secie średnia pierwszego podania Keys to 169 km/godz., u Gauff - 165. Czyli o około 5 km/godz. mniej niż zazwyczaj w Paryżu. To świadczyło o ogromnych nerwach i braku pewności siebie.

W drugiej partii nic się nie zmieniło, nadal błędów było od groma, obie grały niestabilnie. Tak przy serwisie, jak i przy returnie. Nie można odmówić obu waleczności, niemal każdy gem kończył się grą na przewagi, ale poziom wciąż był fatalny. Tym razem to Coco odskoczyła na 4:1, z podwójnym przełamaniem, ale mając w pamięci historię pierwszej partii, nie sposób było tu niczego rozstrzygnąć. Zwłaszcza, że po kolejnych "koszmarach" Coco zrobiło się już tylko 4:3. A za moment - 4:4.

Coco jednak wytrzymała tę końcówkę seta, doprowadziła do trzeciej partii.

A ta zaczęła się od akcji meczu, Keys rozpaczliwie się broniła, aż nagle wypaliła wzdłuż linii obok stojącej przy siatce Coco. Zebrała za to zasłużone brawa, niemniej tych pomyłek wiceliderka rankingu WTA miała już zdecydowanie mniej. To ona wygrała gema, zdobyła przełamanie. A za chwilę podwyższyła na 2:0, bez straty punktu. Była na fali wznoszącej, ale przecież nie takie przewagi obie traciły już w tym starciu.

Było też 4:1 dla Gauff, ale w dwóch poprzednich starciach z takiego wyniku robiło się 4:4. Nie tym razem. 21-letnia Coco dopięła swego, wygrała seta 6:1 i po raz trzeci w karierze znalazła się w najlepszej czwórce w Paryżu.

Rywalką Coco w czwartkowym finale będzie albo Mirra Andriejewa, albo Loïs Boisson.

Roland Garros (K)
Ćwierćfinały
04.06.2025
11:00
Wszystko o meczu
Coco Gauff melduje się w kolejnej rundzie – pokonana Mirra Andriejewa. WIDEO/AP/© 2025 Associated Press
Coco Gauff/ARTUR WIDAK/NurPhotoNur/Photo via AFP/AFP
Madison Keys/MARTIN KEEP / AFP/AFP
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem