Sześć asów Linette w starciu z Rybakiną. Nie one decydowały o awansie do półfinału
W czwartek rano Magda Linette nasłuchiwała pewnie informacji z Paryża, czy wszystkie 32 zawodniczki znajdujące się przed nią w rankingu WTA znajdą się w losowaniu głównej drabinki Roland Garros. Bo gdyby się znalazły, to ona, jako 33. na świecie, może już w pierwszej rundzie wpaść na którąś z gwiazd. A tuż po godz. 11 z taką gwiazdą sama rywalizowała, w ćwierćfinale turnieju WTA 500 w Strasburgu. Z Jeleną Rybakiną poznanianka nigdy dotąd nie wygrała. I ta seria została podtrzymana, Kazaszka wygrała 7:5, 6:3.

Poznanianka w Alzacji wygrała dwa spotkania, bez straty seta dostała się do ćwierćfinału WTA 500. Mecz z Jeleną Rybakiną był jednak dla niej ogromnym wyzwaniem - z Kazaszką walczyła dotąd dwukrotnie, oba te starcia przegrała: w Ostrawie i Billie Jean King Cup w Astanie.
I raczej to nie na nią były skierowane teraz kamery w Strasburgu.
A z drugiej strony, ewentualna wygrana i awans do półfinału dałby poznaniance sporą zdobycz punktową do rankingu, co będzie miało znaczenie w kolejnych tygodniach, choćy w kontekście rozstawienia do Wimbledonu. A tych punktów Magdzie zabrakło ostatnio niewiele, by w rankingu WTA zajmować 32. miejsce, ostatnie premiowane lepszą sytuacją w dzisiejszym losowaniu Roland Garros. Wszystko wskazuje bowiem na to, że 33-latka będzie tą najwyżej notowaną bez numerka przy swoim nazwisku, już w Paryżu.
WTA 500 w Strasburgu. Magda Linette i Jelena Rybakina na korcie. Stawką półfnał w ostatnim sprawdzianie przed French Open
Na ciężkim, wilgotnym korcie w Strasburgu mało kto stawiał na Magdę Linette, skoro po drugiej stronie siatki była Jelena Rybakina. Kazaszka może i nie jest w takiej formie, w jakiej była jeszcze rok temu, może i zawiodła w Rzymie, ale dla niej ten turniej w Strasburgu jest okazją do przełamania niemocy, bo przecież na mączce nie wygrała jeszcze w tym roku więcej niż jednego meczu w turnieju. A teraz dostała taką szansę, właśnie w starciu z Polką.
Algorytmy wskazywały, że to ona ma aż 78 procent szans na zwycięstwo. Linette mogła odpowiedzieć ambicją, ale i tenisową inteligencją, zmuszaniem faworytki do popełniania błędów. Nie od dziś wiadomo, że Kazaszka potrafi popełniać je na potęgę. Teraz znalazła jednak jakąś wewnętrzną równowagę.
Polka tylko w gemie otwarcia miała dwa break pointy, Rybakina się obroniła - były to jedyne okazje do przełamania dla naszej zawodniczki. Sama zaś w opałach była często, mimo że świetnie serwowała. Niemal tak dobrze jak rywalka, przez długi czas górowała nawet pod względem asów. A te break pointy broniła w wyśmienity sposób: albo asami, albo wygrywającymi serwisami. Ręka wtedy nie drżała.
I tak wygrywały te swoje gemy, aż do stanu 6:5 dla Kazaszki. Linette była pod presją, Rybakina dostała piłkę setową po kapitalnym bekhendowym krosie. Polka obronił to serwisem do środka. W drugim przypadku już tak dobrze nie było. Tym razem serwis był też dobry, na zewnątrz, ale return rywalki - jeszcze lepszy. Pod nogi Magdy, która nie zdołała już przerzucić piłki. Skończyło się na 5:7.
Warunkiem koniecznym do sprawienia niespodzianki przez Linette było więc utrzymywanie własnego podania przez poznaniankę. Rybakina serwowała świetnie, miała ponad 80 procent skuteczności pierwszego podania, ale gdy już dochodziło do wymian, wcale w nich nie przeważała.
Już w trzecim gemie Kazaszka dostała dwie szanse na przełamanie serwisu Polki, po pierwszej z nich była już praktycznie jedną nogą na prowadzeniu 3:1. Linette jakimś cudem zdołała przebić potężny return rywalki, a kolejne uderzenie pozwoliło zostać jej w grze. I wygrała tę akcję. Drugiego break pointa znów obroniła serwisem.
Tyle że ten decydujący cios Rybakiny nastąpił w ósmym gemie - wtedy w końcu Jelena "dopadła" naszą zawodniczkę. To jedno przełamanie wystarczyło, by po 100 minutach turniejowa czwórka cieszyła się z awansu. Rybakina wygrała 7:5, 6:3.