Fantastyczny rekord kraju w Bydgoszczy. A Polka była szczęśliwa jak nikt inny
Margarita Koczanowa zaledwie tydzień temu poprawiła swoją życiówkę w Chorzowie, dwa dni później prowadziła stawkę specjalistek od 800 metrów w Diamentowej Lidze w Rabacie. A dziś sama pobiegła na poziomie najlepszych choć nie była w stanie walczyć z genialną Audrey Werro, której 1:57.25 to nowy rekord Szwajcarii i drugi wynik na świecie. A Koczanowa finiszowała trzecia, pierwszy razy poniżej dwóch minut. I zostawiła trochę w cieniu Angelikę Sarnę i Sofię Ennaoui.

Siedem dni niemal całkowicie wywróciło sportowe życie Margarity Koczanowej, byłej reprezentantki Białorusi, a od kilku sezonów - Polski. 26-letnia zawodniczka AZS AWF Kraków była w cieniu innych specjalistek od dwóch okrążeń, czy to Angeliki Sarny, czy to Anny Wielgosz, czy to Adrianny Topolnickiej.
I w pewnym momencie miała już tego trochę dość.
Tydzień temu w Chorzowie finiszowała trzecia w Memoriale Janusza Kusocińskiego, o ponad pół sekundy poprawiła rekord życiowy, do dziś było to 2:00.87. I już wtedy, w rozmowie z red. Tomaszem Kalembą z Interii, mówiła:
Ostatni sezon był dla mnie bardzo trudny. Niesamowicie go przeżywałam. Wylałam milion łez. Wypowiedziałam wiele słów, mówiąc, że kończę już ze sportem. Teraz wracam.
Zdradziła, że przygotowuje się pod okiem Anety Lemiesz, do niedawna jednej z najlepszych pacemakerek na świecie, zapraszanej na najbardziej prestiżowe mityngi. I przejęła od niej tę rolę, dwa dni po Chorzowie sama poprowadziła bieg na 800 metrów w DL w Rabacie. Pokonała 400 metrów w 56.44 s, napędziła słynną Tsige Dugumę, która później wygrała bieg w rewelacyjnym czasie 1:57.42.
Dziś Koczanowa nie była "zającem", tę rolę w Memoriale Ireny Szewińskiej pełniła Agata Kołakowska. I też pobiegła bardzo mocno, pierwsze okrążenie w 56.84 s. Skorzystała na tym głównie Szwajcarka Audrey Werro, ale też i sama Koczanowa.
Wyśmienity poziom biegu na 800 metrów. Wyniki godne finału mistrzostw Europy
Werro od początku biegła za Kołakowską, reszta stawki została trzy, później pięć metrów z tyłu. Wiadomo było, że jeśli Szwajcarka wytrzyma te tempo, może znacznie złamać granicę dwóch minut. Tę zawodniczkę polscy kibice powinni pamiętać ze zmagań w hali: w mistrzostwach Europy w Apeldoorn była kandydatką do złota, a potknęła się na ostatnim okrążeniu. I została z niczym, złoto zgarnęła Anna Wielgosz.
A w Nankinkie, w HMŚ, finiszowała czwarta, choć z rekordem Szwajcarii na poziomie 1:59.81. Do medalu zabrakło 0.01 s.
Dziś Werro tempo wytrzymała, pobiła rekord kraju na stadionie, teraz to 1:57.25. Zarazem drugi wynik na świecie, szybsza była tylko Duguma (1:56.64 w Szanghaju).
Za jej plecami trwała zaś walka o drugą lokatę, wygrała ją Marokanka Assia Raziki (1:59.79). A później była Koczanowa, z fenomenalnym rekordem życiowym (1:59.94).
- Może to głupio zabrzmi, ale jestem luźniejsza i tratuję to bieganie jako fun. Żeby dobrze biegać musisz to traktować tak jak coś kochasz czy lubisz. A nie jako całe życie - mówiła w Polsacie Sport.

Szósta finiszowała Angelika Sarna (2:00.48), też bardzo zadowolona z rekordu sezonu. Dziewiąte byłą Julia Jaguścik, z życiówką na poziomie 2:01.28, a tuż za nią Sofia Ennaoui (2:01.42). Ona wraca do wielkiego biegania po długiej przerwie i zmianie trenera oraz systemu przygotowań. A dziś miała pecha, jak sama tłumaczyła, akurat dopadły ją problemy związane z "dniami kobiecymi".
