Aniołki Matusińskiego zaskoczone, nagła zmiana. Fenomenalny finisz Bukowieckiej
W sobotę "Aniołki Matusińskiego", pozbawione Natalii Bukowieckiej i Justyny Święty-Ersetic, zawiodły, nie wywalczyły awansu do finału World Athletics Relays, a tym samym straciły pierwszą szansę na kwalifikację do mistrzostw świata. Została druga okazja, w niedzielnym repasażu. Już z największymi gwiazdami, ale bez odpowiedniego wsparcia dwóch innych reprezentantek, i to mogło nie wystarczyć. Wystarczyło, Natalia Bukowiecka załatwiła sprawę na ostatnim okrążeniu. Polska skończyła na trzecim miejscu, w czasie 3:24.56. Mamy awans do Tokio!

W sobotę trenerzy sztafet 4x400 metrów - Marek Rożej i Aleksander Matusiński - postawili wszystkie moce na sztafetę mieszaną, by już ona mogła uzyskać przepustkę do wrześniowych mistrzostw świata. A skoro w niej biegły m.in. Natalia Bukowiecka i Justyna Święty-Ersetic, to nie były w stanie półtorej godziny później wspomóc sztafety kobiecej. Owszem, w przeszłości takie sytuacje się zdarzały, choćby Święty-Ersetic potrafiła w Berlinie zdobyć złoto mistrzostw Europy na 400 metrów, a 101 minut później ruszyć na ostatniej zmianie sztafety, odeprzeć atak Francuzki Florii Gueï i też zapewnić drużynie pierwsze miejsce. To jednak było siedem lat temu, pani Justyna miała wówczas 25 lat, a impreza była docelową. Następnego dnia miała zaś wolne.
Teraz zaś polskiej sztafecie kobiecej został w niedzielę bieg o wszystko. Trener Matusiński miał zapewne zaś spory ból głowy, bo w sobotę żadna z zawodniczek jakoś szczególnie nie zaimponowała. Wydawało się, że jedną ze swoich gwiazd będzie musiał postawić już na pierwszej zmianie, a drugą - na ostatniej. Najlepiej Bukowiecką, by w razie czego mistrzyni Europy była w stanie odrobić straty.
A zasady były jednoznaczne: tylko trzy najlepsze sztafety z tego biegu uzyskiwały awans do mistrzostw świata w Tokio. Gdyby Polkom się to nie udało, musiałyby do końca lipca mieć jeden z dwóch najlepszych czasów na świecie, spoza grona ekip, które wywalczyłyby awans w Kantonie. A raczej pewne jest, że jedno z tych miejsc zajmie Holandia, która w Chinach nie wystąpiła.
World Athletics Relays w Kantonie. Ostatnia szansa "Aniołków Matusińskiego". Celem miejsce w najlepszej trójce
Już w niedzielę miejscowego czasu Polki zostały zaskoczone, ale raczej pozytywnie. Według sobotnich rozstawień miały biec w półfinale m.in. z Irlandią (wzmocnioną już przez Rhasidat Adeleke czy Sharlene Mawdsley), w niedzielę składy rozlosowano jeszcze raz. Tym razem z Polkami miały rywalizować: Belgia, Wielka Brytania, Botswana, Kenia i Brazylia. I wcale miejsce w trójce nie było tu zagwarantowane.

Matusiński postanowił, że bieg zacznie jednak ponownie Alicja Wrona-Kutrzepa, a zadaniem Justyny Święty-Ersetic będzie na drugiej zmianie zejście do krawężnika jak najbliżej czoła stawki. A może nawet na pierwszym miejscu. Później biegła jeszcze Aleksandra Formella, a kończyła oczywiście Bukowiecka.
Wrona-Kutrzepa pobiegła dobrze, Święty-Ersetic po zejściu była trzecia, ale tuż za Brytyjką i Belgijką, za to z przewagą kilku metrów nad ekipami z Afryki. Na ostatnie prostej Justyna wskoczyła na drugą pozycję, tak kontynuowała bieg Formella. Osłabła jednak, Bukowiecka zaczęła trzecia, z dużą stratą do drugiej Belgijki Heleny Ponette.
Brązowa medalistka olimpijska z Paryża walczyła jednak do samej kreska. I była o włos od wyprzedzenia rywalek. Czas Polek - 3:24.56, jest o... ponad osiem sekund lepszy niż w sobotę. I dał pewny awans na MŚ w Tokio.
Zobacz również:
- Koszmar rekordzisty Polski. Tak długiej przerwy w karierze jeszcze nie miał
- Bukowiecki jednak został sam. Zaskakująca decyzja polskiego mistrza Europy
- Rekordowy Bieg Rossmann Run z aplikacją i 2,8 mln zł dla Polskiego Komitetu Paralimpijskiego
- Nadeszła ta chwila. Adrianna Sułek-Schubert w drodze do wielobojowego raju

