Partner merytoryczny: Eleven Sports

Polska-polska bitwa w Ameryce kończy się przed czasem. Walka "ciężkich" zastopowana

To nie była walka, po której Damian Knyba (16-0, 10 KO) udowodniłby wszystkim niedowiarkom, że ma papiery na wielką karierę w wadze ciężkiej. Najwyżej notowany polski pięściarz w kategorii ciężkiej w polsko-polskiej bitwie w Prundential Center w Newark w New Jersey zmierzył się z Marcinem Siwym (25-1-1, 12 KO), boksersko nieaktywnym od września 2022 roku. Pojedynek zakończył się przed czasem, ale zarówno zwycięzca, jak i przegrany mieli poczucie niedosytu.

Damian Knyba na głównym planie. W ramce Marcin Siwy w momencie przerywania pojedynku
Damian Knyba na głównym planie. W ramce Marcin Siwy w momencie przerywania pojedynku/ELSA/GETTY IMAGES NORTH AMERICA/Getty Images via AFP / X/@trboxing/

- Na pewno z tyłu głowy mam, że chciałbym go znokautować lub po prostu skończyć przed czasem. Z kolei taktyczne założenie jest takie, by zawalczyć jak najlepiej technicznie i nie popełniać błędów, nad którymi pracowałem. A to, kiedy ta walka się skończy, moim zdaniem będzie przede wszystkim zależało od tego, jak Marcin zawalczy. Jeśli będzie bardzo ofensywny, to uważam, że walka skończy się do trzeciej rundy. A jeśli wybierze mocną defensywę, wówczas obstawiam, że może potrwać nawet do szóstej rundy - tak zaledwie dwie doby przed pojedynkiem mówił w rozmowie z Interią Damian Knyba, murowany faworyt do zwycięstwa nad Marcinem Siwym.

Damian Knyba pobił Marcina Siwego. Pięściarze zabrali głos

34-letni Siwy nigdy nie zrobił kariery w boksie zawodowym, a jego tzw. bokserski rekord to idealny przykład na to, jak "modelowo" można układać swoją karierę w tym sporcie i biznesie. Można być jak Ołeksandr Usyk i brać walki z wszystkimi herosami wagi ciężkiej, a można być jak Polak, który przed bojem z Knybą miał na koncie 25 zwycięstw i 1 remis, ale świat nigdy o nim nie usłyszał. Po prostu tak dobierał swoich przeciwników, by z zasady nie zejść ze zwycięskiej ścieżki, ale nie odniósł żadnego, znaczącego sukcesu na skalę międzynarodową.

W końcu przyszła weryfikacja. Jednak czy tak naprawdę mogło być inaczej? Pochodzący z Częstochowy sportowiec ostatni raz boksował we wrześniu 2022 roku, gdy zremisował z Kamilem Sokołowskim. Z kolei 29-letni Knyba, promowany przez amerykańską grupę Top Rank, jest w zupełnie innym momencie kariery. Na dziś jest pięściarzem, z którym polska waga ciężka wiąże największe nadzieje, więc - brutalnie mówiąc - pojedynek z Siwym miał być dla niego kolejnym szczeblem.

W ringu jednak nie oglądaliśmy popisu mieszkającego w New Jersey Polaka na tle rodaka. Oczywiście ton wydarzeniom nadawał były kulomiot i dyskobol, ale popełniał wiele błędów, które ściągały na niego kłopoty. Siwy doskakiwał i zagrożeniem z jego strony był głównie cios lewy sierpowy. Wraz z upływem walki, zakontraktowanej na 10 rund, częstochowianin miał problemy już nie tylko z przeciwnikiem, ale także wyraźnie opuszczającą go kondycją. Tym praktycznie odebrał sobie szanse, by przeprowadzić jakiś szalony zryw, którym zrani faworyta i pójdzie za ciosem.

Koniec walki nastąpił przed dziewiątą rundą. Solidnie obity Siwy został poddany przez sędziego ringowego, który podjął decyzję po konsultacji z lekarzem. Zwycięski Knyba opuszczał ring z pękniętym lewym łukiem brwiowym, a dopiero po pojedynku w rozmowie z ringpolska.pl przyznał, że rozcięcia doznał na ostatnim sparingu. I generalnie zwrócił uwagę na problemy, który wpłynęły na jego dyspozycję.

- Rywal był bardzo twardy, nie wiedziałem że aż tak. Za to dla niego szacunek. Walkę kontrolowałem, ale brakowało na pewno wykończenia, bo bałem się o oko i boksowałem aż za ostrożnie. Za mało też wydłużałem serii, miałem rywala mnóstwo razy na widelcu, a brakowało 2-3 ciosów, żeby go dokończyć. Muszę lepiej wykańczać rywala - analizował Knyba.

Siwemu trzeba jednak oddać, że na miarę możliwości dał z siebie wszystko. Dowodziła temu jego pokiereszowana twarz po pojedynku, na której było trochę śladów ciosów i otarć. Plus lekko rozcięty łuk brwiowy. Częstochowianin wrócił po złamaniu nogi, w której znalazło się czternaście śrub, przez co stracił dwa i pół miesiąca. - W grudniu miałem wyciągnięcie śrub, dopiero od lutego zacząłem trenować. Gdybym był normalnie w treningu, a wcześniej miałbym pełny okres przygotowawczy, to wygrałbym tę walkę. Wziąłem ją dlatego, żeby wrócić do boksu. Nie miałem nic do stracenia, tylko do zyskania - odpowiedział Siwy także w rozmowie z ringpolska.pl.

Damian Knyba - Knife Didier. Skrót walki. WIDEO (Polsat Sport)/Polsat Sport/Polsat Sport
Damian Knyba w walce z Curtisem Harperem/AFP
Damian Knyba/AFP
Damian Knyba/AFP
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem