- To jeden z najlepszych techników na świecie - mówi Przemysław o bracie Piotrze. Lider Krono-Plast Włókniarza jedzie najlepszy sezon w karierze. Nie chodzi już nawet o suche liczby, a o sam styl. Akcje dokonywane na Leonie Madsenie w Częstochowie przyspieszały bicie serca. Pawlicki chce zostać mistrzem świata I to pomimo, że większość na 30-latku dawno postawiła krzyżyk. Co chwila podkreślano niewykorzystany talent i z każdym kolejnym sezonem uświadamiano sobie, że do wielkiego żużla już raczej nie wróci. Paradoks polegał na tym, że Piotr potrafił rozegrać bieg po mistrzowsku, a za moment przyjechać daleko z tyłu. I nikt nie wiedział, o co chodzi. W tym roku jest zupełnie inaczej, a właściwie od chwili przyjścia Krzysztofa "Nenesa" Nygi do jego teamu, bo jeszcze w marcu istniały poważne obawy. Prezes Michał Świącik może być niezwykle zadowolony, że to akurat w jego klubie Pawlicki na nowo rozwinął skrzydła. Choć wydawało się to niemożliwe, znów przypomina dawnego siebie. Niektórzy twierdzą, że jest nawet lepszy, bo tak regularnie skuteczny jeszcze nigdy nie był. Padały zarzuty w stronę Pawlickiego, nagły zwrot akcji Żeby tego było mało, starszy Przemysław wcale nie odstaje od swojego brata. Statystycznie jest tylko nieco gorszy. Jest to równie zaskakujące, bo to głównie jemu przez lata zarzucano brak cierpliwości, przerzucanie tony sprzętu, a na końcu nie było z tego żadnego pożytku. Ich wspólnym mianownikiem było akurat to, że potrafili spędzić 3-4 godziny na treningu, wyjeździć silniki i finalnie nie wyciągnąć żadnych wniosków. - Przemek to jest mocny inżynier. Bardzo długo siedzi w warsztacie i dłubie w tym sprzęcie - wtrąca się Piotr. - Kiedyś nawet pożyczaliśmy sobie silniki, ale teraz to jest przepaść. Czasem 3-4 zębatki różnicy. Mamy warsztaty obok siebie i ostatnio wykonał dla mnie fajny nóż do regulowania sprzęgła. W takich sytuacjach mogę na niego liczyć - wyznaje były mistrz świata juniorów. Pawliccy usiądą do stołu, wtedy zacznie się to Pawliccy pierwszy raz od dłuższego czasu nie muszą martwić się o posadę w klubie. Teraz zarówno Włókniarz, jak i Falubaz będą zabiegać o przedłużenie z nimi kontraktu. Pozostanie Przemysława w Zielonej Górze jest praktycznie pewne. Martwić może się za to Jarosław Hampel, który niczym nie przypomina siebie z zeszłego roku. A nawet jeśli Włókniarz spadnie lub z jakichś przyczyn Piotr nie przedłuży umowy, to i tak będzie miał wszystkie karty w swoim ręku. Powoli rozpoczyna się polowanie na Polaków, co związane jest z wprowadzeniem przepisu o zagranicznym juniorze. Tyle lat mówiono o zdolnościach negocjatorskich Pawlickich. Teraz te umiejętności mogą się bardzo przydać.