Można powiedzieć, że jeszcze rok temu flagowym jeźdźcem Petera Johnsa był Grzegorz Zengota. Polak na jego silnikach w fenomenalnym stylu wrócił do PGE Ekstraligi. Kiedy nagle Michael Jepsen Jensen i Benjamin Cook z dnia na dzień zaczęli rozstawiać rywali po kątach, rozpoczął się szał na jednostki z Anglii. Jepsen Jensen pogromcą Zmarzlika, Johns najskuteczniejszy w dwóch polskich ligach Dziś wielu zawodników ma przynajmniej jeden silnik Johnsa. Nawet jeśli nie mówią o tym wprost i nie startują na nim w polskiej lidze. Zengota nadal z nich korzysta i jest najskuteczniejszy w Metalkas 2. Ekstralidze. Z Jepsenem Jensenem jest dokładnie to samo, tylko że klasę wyżej. Dawno nie było takiej sytuacji, żeby ktoś na tym etapie miał lepszą średnią od Bartosza Zmarzlika. Swoją drogą 5-krotny mistrz świata również testował to rozwiązanie podczas zeszłorocznego Grand Prix w Cardiff. Szybko jednak wrócił do Ryszarda Kowalskiego i nie planuje żadnych rewolucji. Renesans Pawlickiego, wiemy, kto za tym stoi Na Johnsa w 2024 roku postawił również Przemysław Pawlicki i startuje na nim po dziś dzień. Obecnie to właśnie on wydaje się być najlepszy w Stelmet Falubazie. Pawlicki od początku sezonu robi swoje, a w dwóch ostatnich meczach nawet więcej, niż się od niego oczekuje. 34-latek wziął sprawy w swoje ręce i walczył jak lew o pierwsze w tym roku duże punkty dla Zielonej Góry. Tych jednak nadal w tabeli brakuje. Z tego rozwiązania korzysta także Martin Vaculik. Choć Słowak miał niemałe kłopoty w pierwszych spotkaniach, to w Gorzowie zdołano przez lata się do tego przyzwyczaić. W końcu jednak zagrało i medalista mistrzostw świata był ojcem pierwszego zwycięstwa Stali Gorzów w tym roku. Katastrofa Holdera, grozi mu ławka rezerwowych Nie idzie za to Chrisowi Holderowi. Analizując jazdę Australijczyka nie można jednoznacznie stwierdzić, że w jego przypadku te silniki po prostu nie działają. Holder jest szybki, a już szczególnie na początku zawodów. Później ta moc gdzieś ucieka i po prostu się męczy. Holder często będąc szybkim sam robi sobie krzywdę. Niejednokrotnie popełniał katastrofalne błędy i można być niemal pewnym, że następnie szukał przyczyny w motocyklu. Byłemu mistrzowi świata wyszło tak naprawdę tylko inauguracyjne starcie w Rybniku. Teraz grozi mu nawet ławka rezerwowych. Wstydliwa wpadka Fricke'a, wcześniej było o niebo lepiej Pewne kłopoty przechodzi również Max Fricke, choć to zupełnie inny przypadek. 29-latek zaliczył trzy udane mecze, ale ogólną średnią zepsuł ostatnim domowym spotkaniem. Fricke pięciokrotnie wyjeżdżał na tor przeciwko Betard Sparcie Wrocław i nie zaliczył ani jednego zwycięstwa. Nie było nawet żadnego przebłysku w jego jeździe. W klubie mogą się tłumaczyć rozłożoną plandeką, przez co nie mieli atutu toru. Zawodnik takiego formatu powinien jednak być na to przygotowany i zdobyć przynajmniej dwa razy więcej punktów.