Nie tak wyobrażano sobie początek obecnego sezonu w Zielonej Górze. Stelmet Falubaz snuł plany o medalu i mistrzostwie Polski w 2026 roku. W rzeczywistości zespół w piątek jedzie o życie. Jeśli przegrają z Bayersystem GKM-em, będą mogli odłożyć marzenia o fazie play-off na później. - Wiemy, że nie możemy pozwolić sobie na porażkę z Grudziądzem - mówi nam Damian Ratajczak. Brutalna weryfikacja Falubazu, drużyna dwukrotnie na deskach Ledwo rozpoczęły się zmagania PGE Ekstraligi, a Falubaz otrzymał już dwa potężne ciosy. Najpierw wyprowadził go Motor Lublin, a następnie Sparta Wrocław. - Zostaliśmy brutalnie zweryfikowani. Margines błędu robi się coraz mniejszy - zauważa. Zielonogórzanie w dwóch spotkaniach zdobyli łącznie tylko 61 punktów. Trzeba jednak spojrzeć prawdzie w oczy, że 7-krotny mistrz Polski ma najtrudniejszy terminarz. Mimo wszystko nie sam brak punktów, a styl w jakim prezentowała się drużyna w obu starciach mówił sam za siebie. Aktualnie w zespole brakuje choćby jednego zawodnika, który wziąłby sprawy w swoje ręce. Falubaz otoczył Ratajczaka dodatkową opieką Po nieudanej inauguracji sztab próbował postawić na nogi Damiana Ratajczaka. 19-latek od początku kariery ma problemy ze startami. Ten element w najlepszej lidze świata jest połową sukcesu. Mówi się, że to przez to nie jest w stanie uwolnić pełni swojego potencjału. - Treningi po meczu z Lublinem były skoncentrowane głównie na mojej technice startu. Nie poprawię momentu startowego za pstryknięciem palca. Jednak już we Wrocławiu potrafiłem w moim ostatnim biegu dobrze wyjść spod taśmy - wyjaśnia mistrz Europy juniorów.