Wiek nie gra roli. Przynajmniej w przypadku Jarosława Hampela. Na torze, czy w parku maszyn ciągle przypomina 20-letniego młokosa. Tyle, że teraz ma większe doświadczenie oraz umiejętności. Nadal ma w sobie pełno emocji, pokazując, że na żużlu, kibicach oraz wynikach bardzo mu zależy. Pokazał ile potrafi. Zarobił miliony Pierwszy raz od 2017 roku Hampelowi udało się przebić barierę średniej, powyżej 2 punktów na biegu. Zrobił to ponownie w Zielonej Górze, pokazując, że znalazł się w odpowiednim miejscu. Jak widać, Falubaz i 42-latek to odpowiednie miejsce, bowiem w drużynie z Grodu Bachusa, czuje się jak ryba w wodzie. Został ponownie liderem, sprawiają przy tym olbrzymią niespodziankę. W klubie, gdzie najwięcej udziałów ma miliarder Stanisław Bieńkowski, panuje świetna atmosfera do osiągania wyników. Zarobić też można dobrze. W środowisku mówi się, że Hampel zainkasował milion złotych za podpis i podobno 10 tysięcy za punkt. Jeżeli to dokładne wartości, to można łatwo obliczyć wynagrodzenie. 156 punktów z bonusami byłoby warte 1,56 mln złotych + milion za podpis, a to łącznie dałoby 2,56 miliona złotych za sezon. Zostaje na dłużej. Powalczą o medale Dyrektor sportowy Piotr Protasiewicz zbudował drużynę, która ma powalczyć o medale. Transfer Leona Madsena i wypożyczenie Damiana Ratajczaka to potężne wzmocnienia. Ciężko zatem nie zaliczać Falubazu do miana drużyn, aspirujących do walki o medale. W tej drużynie pozostaje także Jarosław Hampel. Będzie to dla niego siódmy sezon spędzony w Zielonej Górze. Więcej przejechał tylko dla FOGO Unii Leszno, w której ma spędzonych aż 8 sezonów. Jeśli Hampel znowu będzie błyszczał na torze, to istnieje ogromna szansa na poprawienie tego rezultatu. Ciężko wyobrazić sobie wtedy, żeby Falubaz zrezygnował z usług Polaka.