Gdy Urszula Radwańska rozgrywała swój pierwszy zawodowy mecz - w turnieju ITF w Warszawie ze znaną dziś komentatorką Joanną Sakowicz, Linda Klimovicova miała... 10 miesięcy. Młodsza z najsłynniejszych tenisowych sióstr w Polsce wciąż rywalizuje w profesjonalnych turniejach, tenis nadal sprawia jej frajdę. Ostatnio w turniejach ITF spisywała się nawet lepiej niż przyzwoicie, ma dodatni bilans swoich spotkań (18 zwycięstw i 8 porażek do dzisiaj), ale w starciu z Klimovicovą faworytką nie była. 20-latka z Ołomuńca, od października zeszłego roku reprezentująca Polskę, chce już w tym tygodniu wrócić do drugiej setki rankingu WTA, a szansę na duży skok będzie pewnie miała pod koniec roku, nie musi wtedy bronić żadnych punktów. Calem nadrzędnym jest zaś wywalczenie prawa do gry w kwalifikacjach Roland Garros, a później utrzymanie pozycji na Wimbledon i US Open. To pierwsze, w kwestii gry w Paryżu, praktycznie udało się już zrealizować. Linda Klimovicova kontra Urszula Radwańska w meczu o ćwierćfinał w Calvi. Lepsza młodsza z zawodniczek Starty w eliminacjach wielkoszlemowych turniejów są świetnie płatne, często sam przyjazd np. do Paryża czy Nowego Jorku zapewnia lepszą nagrodę niż występ przez trzy miesiące w zawodach ITF. Zwłaszcza jeśli nie dochodzi się w nich do finałów. Zmagania w Calvi liczą się jeszcze do najbliższego rankingu, bo to turniej ITF W75, a wówczas też zamknięte zostaną zgłoszenia do kwalifikacji French Open. Wygrana z Radwańską dawała Klimovicovej awans na 209. miejsce na świecie w rankingu "na żywo", a szansę na wyprzedzenie Lindy miało jeszcze 11 tenisistów rywalizujących tu i w innych zawodach na świecie. To w teorii, bo w praktyce może się zaledwie kilku. Klimovicova zaś ze swojej roli faworytki się wywiązała perfekcyjnie, choć 34-letnia nie zamierzała ułatwiać jej zadania. Ich mecz miał się odbyć - zgodnie z planami - w czwartek, ale pogoda na Korsyce była niełaskawa dla tenisistek już od początku tygodnia. Jedna z reprezentantek Polski wiedziała już, że jeszcze tego samego dnia będzie musiała przystąpić do rywalizacji o półfinał. A rywalkę poznały jeszcze w trakcie drugiego seta swojego seta - została nią Belgijka Sofia Costoulas. Linda zaczęła to spotkanie nerwowo, miała problemy z dokładnością, na co wpływ mógł też mieć wiatr. Zawodził też pierwszy serwis, ale zdołała obronić trzy break pointy, a za chwilę odskoczyła na 4:1. Radwańska często próbowała zbiegać do siatki, starała się spychać 20-latkę do defensywy, ale na chęciach często się kończyło. Może nie było to jednostronne spotkanie, ale siła Lindy brała jednak górę. I to ona wygrała partię 6:2. A w drugim secie zdecydowało jedno przełamanie. Radwańska w dwóch wcześniejszych gemach obroniła pięć break pointów, ale w siódmym gemie nie dała już rady. Klimovicova rozegrała ten decydujący punkt na swoich warunkach, choć Ula dobrze się broniła. W końcu jednak musiała spasować. Klimovicova wygrała w 100 minut 6:2, 6:4, zameldowała się w ćwierćfinale.