Jasmine Paolini przybywała do Paryża po dublecie na turnieju WTA 1000 w Rzymie. Włoszka wygrała przed własną publicznością zmagania w singlu i deblu. Apetyty przed wielkoszlemową rywalizacją w stolicy Francji były zatem ogromne. Tym bardziej, że przed rokiem docierała nad Sekwaną do finału w obu kategoriach, a podczas igrzysk sięgnęła po złoto w duecie z Sarą Errani. Miniona niedziela okazała się bolesna dla 29-latki. Mimo wysokiego prowadzenia w drugim secie i trzech piłek meczowych, ostatecznie przegrała z Eliną Switoliną i pożegnała się z turniejem gry pojedynczej na etapie czwartej rundy. Od tego momentu mogła się skupić na zmaganiach w deblu, gdzie występowała ze swoją dobrą przyjaciółką, z którą zdobyła mistrzostwo olimpijskie. Włoszki nie miały łatwej drabinki, ale potrafiły się przedzierać przez kolejne szczeble. Pokonały po drodze m.in. takie pary, jak Beatriz Haddad Maia/Laura Siegemund oraz Weronika Kudiermietowa/Elise Mertens. W półfinale nie dały szans Rosjankom - Mirra Andriejewa i Diana Sznajder wygrały zaledwie jednego gema. Dzięki temu zawodniczki Italii po raz drugi z rzędu zameldowały się w decydującym starciu o trofeum. Ich przeciwniczkami, dość niespodziewanie, okazały się Anna Danilina oraz Aleksandra Krunić. Reprezentantki Kazachstanu i Serbii sprawiły sensację na etapie ćwierćfinału, eliminując rozstawioną z "1" parę Katerina Siniakova/Taylor Townsend. W finale faworytkami były oczywiście mistrzynie ubiegłorocznych igrzysk. Paolini walczyła o swój pierwszy wielkoszlemowy tytuł, a Errani o skompletowanie dubletu podczas paryskich zmagań, bowiem trzy dni temu wygrała turniej miksta w duecie z Andreą Vavassorim. Roland Garros: Jasmine Paolini i Sara Errani wygrały deblowe zmagania wśród pań Mecz rozpoczął się od serwisu Włoszek. Już w pierwszym gemie obserwowaliśmy rywalizację na przewagi. Danilina oraz Krunić wypracowały sobie break pointa, ale ostatecznie reprezentantki Italii objęły prowadzenie 1:0. Na pierwsze przełamanie trzeba było zaczekać aż do szóstego rozdania. Wówczas serwowała Aleksandra. Mistrzynie olimpijskie z Paryża uzyskały premierową okazję na returnie i od razu ją wykorzystały. Kazachsko-serbski duet od razu wziął się za odrabianie strat. W trakcie siódmego gema dobrały się do podania Errani za piątym break pointem. Później same obroniły cztery piłki na 5:3 i po serwisie Anny zrobił się remis. Decydujące słowo należało jednak do Jasmine i Sary. Tenisistki z Półwyspu Apenińskiego straciły zaledwie dwa punkty w kolejnych dwóch gemach i triumfowały w premierowej odsłonie 6:4. Druga odsłona rywalizacji potoczyła się inaczej. Do pierwszego przełamania doszło podczas trzeciego rozdania. Wówczas Anna i Aleksandra wykorzystały fakt, że serwowała Errani, czyli teoretycznie słabsze ogniwo włoskiego teamu. Wróciły ze stanu 15-30, wygrywając trzy piłki z rzędu. Identyczna sytuacja miała miejsce w trakcie siódmego gema. Przy stanie 5:2 Danilina serwowała po zamknięcie partii. Miała trochę kłopotów, ale ostatecznie nie dopuściła przeciwniczek do break pointów. Trzeci setbol pozwolił na zamknięcie drugiej części spotkania rezultatem 6:2. Decydujący fragment potyczki przyniósł nam kolejny zwrot akcji. Niezwykle istotny okazał się drugi gem, w którym obie pary miały swoje szanse. Obserwowaliśmy niezwykle zaciętą rywalizację, ostatecznie zakończoną po myśli Włoszek. Później Errani obroniła break pointa przy własnym podaniu i zrobiło się już 3:0. Reprezentantki Italii odzyskały pewność siebie, a rywalki odczuwały coraz większy opór ze strony przeciwniczek. W następnych minutach sytuacja Daniliny i Krunić stała się jeszcze trudniejsza, bowiem mistrzynie olimpijskie zbudowały sobie pięć "oczek" przewagi. Jasmine i Sara utrzymały tę różnicę do końca pojedynku. Ostatecznie tenisistki z Półwyspu Apenińskiego triumfowały 6:4, 2:6, 6:1. Paolini doczekała się swojego premierowego tytułu na Wielkim Szlemie, a Errani skompletowała dublet w Paryżu.