Definitywna wiadomość od Sabalenki. Pokonała rywalkę i jednoznacznie ogłosiła
To nie był spacerek, ale Aryna Sabalenka bardzo pewnie pokonała Kanadyjkę Carson Branstine 6:1, 7:5, by po godzinie i 13 minutach zameldować się w drugiej rundzie Wimbledonu. Liderka światowego rankingu na konferencji prasowej tryskała dobrą energią, zwłaszcza że turniej zainaugurowała w dniu, który bardziej preferuje. Białorusinka otrzymała kilka ciekawych pytań, między innymi o... przeklinającego chłopca oraz zajęła jednoznaczne stanowisko w ważnym, wielkoszlemowym temacie.

Każdy inny wynik niż zwycięstwo Aryny Sabelenki, byłby gigantyczną sensacją. Zajmująca 194. miejsce w rankingu WTA Carson Branstine zaliczała dopiero swój wielki, wielkoszlemowy debiut. Po raz pierwszy bowiem wystąpiła w głównym turnieju, do którego przedostała się przez kwalifikacje. Kanadyjka nosiła na barkach ogromny ciężar, czyli musiała stawić czoła największej gwieździe, a w dodatku wyszła na zielony trawnik kortu numer 1. Kiedyś być może napisze swoją wielką historię, ale jeszcze nie tym razem...
Sabalenka naprostowała chłopca. Oto, co mu powiedziała
Samym zwycięstwem Sabalenka nie była wyjątkowo opromieniona, ale znów na twarzy Białorusinki częstokroć rysowało się zadowolenie. I chęć do żartów, a także mierzenia z tymi mniej tenisowymi pytaniami, jak na przykład o jej zamiłowanie do tańca, co z lubością raz po raz prezentuje na krótkich filmikach. Ostatnio w duecie z Coco Gauff.
- Czułam się naprawdę świetnie. Jestem bardzo wdzięczna, że jestem zdrowa i gotowa do rywalizacji. Czuję się bardzo szczęśliwa - zaczęła Sabalenka od odpowiedzi na otwierające pytanie, by szybko dać do zrozumienia, że harmonogram tego turnieju ułożył się po jej myśli. Przypomnijmy, że poprzednie dwa Wielkie Szlemy inaugurowała w niedzielę. - Właściwie wolę grać w poniedziałek - zaznaczyła.
Szybko padło dość nieoczywiste pytanie, mianowicie o... chłopca, z którym najlepsza tenisistka świata rozmawiała tuż po meczu, gdy rozdawała autografy. Dziennikarz zasłyszał słowa, które starał się przytoczyć: "powiedziałaś, że nie powinien nic mówić" i dopytał, co Sabalenka miała na myśli. - Mówił w brazylijskim portugalskim i trochę przeklinał, bo nagranie, na którym przeklinam na treningu, stało się viralem w Brazylii. Odpowiedziałam mu, że nie powinien tak mówić. To był zabawny moment - roześmiała się tenisistka.
Zasadnicze zdanie zabrała, gdy w toku rozmowy, po tym jak wywołany został Carlos Alcaraz i jego epicki finał French Open z Jannikiem Sinnerem, rozstrzygnięty po 5 godzinach i 31 minutach, została zapytana o opinię na temat hipotetycznej zmiany. A w zasadzie rewolucję, gdyby organizatorzy wielkoszlemowych turniejów sondowali perspektywę rywalizacji kobiet, na wzór meczów mężczyzn, do trzech wygranych setów.
Sabalenka: Nie jesteśmy gotowe na taką ilość tenisa
- Myślę, że prawdopodobnie fizycznie jestem jedną z najsilniejszych kobiet, więc może by mi to pomogło. Ale sądzę, że nie jestem gotowa, żeby grać pięć setów. Myślę, że to za dużo dla kobiecego ciała, nie jesteśmy gotowe na taką ilość tenisa. To zwiększyłoby liczbę kontuzji, więc nie jest to coś, co bym rozważyła. Pozostawię to do rozwiązania facetom
Zobacz również:
- Białorusinka też za burtą Wimbledonu. Pogrom gwiazd, mistrzyni pokonana przez kwalifikantkę
- Fręch i Linette poza Wimbledonem. Tyle zarobiły, kwota robi wrażenie
- Polka na aucie Wimbledonu. "Karygodne". Sfrustrowana Linette bez hamulców
- Djoković zaskoczony, 9-7 w tie-breaku. Potem dwa sety i to był koniec
Odnosząc się jeszcze do meczu Alcaraza z Sinnerem, wygranego przez Hiszpana po super tie-breaku 10-2, odparła: - Dla kogoś, kto ogląda mecze, niesamowite jest śledzenie pięciu godzin świetnego tenisa. To taka przyjemność! Ale nie zazdroszczę im tego, że byli na korcie przez tyle godzin. Nie wiem, ile dni potrzebowali na regenerację po tym szalonym, niewiarygodnym pojedynku.
Artur Gac, Wimbledon


