Wydarzenia, po których znów zrobiło się głośno wokół Collins, miały miejsce pięć dni temu, gdy Amerykanka zmierzyła się z Emmą Raducanu w w meczu 1/8 finału WTA w Strasbourgu. Niedoszła emerytka, która nie dotrzymała słowa, że z tourem pożegna się z końcem 2024 roku, zirytowała się nie na żarty, gdy wykonujący swoje obowiązki kamerzysta przebywał niedaleko jej ławeczki. Collins przeszła do słów, gdy zbliżała się do dystrybutora z wodą ze swoim bidonem, a na jej drodze stał właśnie ów pracownik. Danielle Collins: "Tego ludzie nie widzą". Amerykanka ma swoją wersję - Nie musisz być tak blisko, zabierasz mi przestrzeń. Nie chcę, byś był tak blisko - piekliła się Collins, a operator pokornie wycofywał się, aż w oku kamery pojawiła się Raducanu. Brytyjka jednak nie dołączyła do "koalicji" z Amerykanką, wręcz można było odnieść wrażenie, że zupełnie nie widzi w tym problemu. Temat powrócił w poniedziałek na konferencji prasowej, na którą Collins przybyła po pokonaniu Jodie Burrage. Finalistka Australian Open z 2022 roku wygrała 7:6 (7-1), 6:4, a pojedynek trwał 1 godzinę i 42 minuty. Z pewnością asumpt do obszernej rozmowy dał Amerykance sposób zadania w tej sprawie pytania. W odniesieniu do tego zdarzenia, poproszono zawodniczkę o ocenienie, jak w dzisiejszych czasach wygląda bezpieczeństwo kobiet grających w tenisa. I przekonywała, że krótki filmik, który obiegł media społecznościowe, nie oddaje całej prawdy. - Jest w nim tak wiele rzeczy, których ludzie nie widzą. Nie widzą, jak ta osoba podchodzi i staje tuż nad Emmą, żeby zrobić mi dobre ujęcie z bliskiej odległości. A ostatnią rzeczą w mojej pracy, na której powinnam się skupiać, jest ktoś, kto jest tuż nad moim przeciwnikiem i tuż przede mną. Tak naprawdę, biorąc pod uwagę obecną technologię, jest to niepotrzebne - Collins zacięcie przekonywała do swoich racji, by na koniec tej wypowiedzi raz jeszcze stwierdzić, że jej prośba o "normalność" jest przez niektórych traktowana jak przestępstwo. Totalna sensacja, Iga Świątek może przecierać oczy. "Trochę ją zmiażdżyłam" Collins rozumie strach. "To może zostać wyrwane z kontekstu" Następnie wypowiedziane zostały dwa słowa "Iga Świątek", które wywołał dziennikarz. Chciał kontekstowo wskazać na wypowiedź Polki, która stara się zbytnio nie przejmować takimi kwestiami, a jej "focus" to turniej i poszczególne mecze. Collins zapytana o kwestię balansu między tym, co związane z samą grą, a jej zdaniem koniecznością bronienia swojego interesu, czy szerzej nawet obrony kobiet, poczuła że może być głosem tych, którzy wybierają milczenie. - To dobre pytanie. Czasami myślę, że prowadzenie takich rozmów może rozpraszać, szczególnie jeśli wciągnie cię jakaś negatywna narracja. Więc rozumiem, dlaczego tenisiści prawdopodobnie wahają się czasami mówić o różnych sprawach. Niestety, jeśli po prostu przedstawisz swoje preferencje, możesz zostać nazwany bachorem (uśmiech). Musisz być bardzo ostrożny ze wszystkim, co mówisz i jak to mówisz, w przeciwnym razie może to zostać wyrwane z kontekstu. Myślę, że jest wiele dziewczyn w tourze, które prawdopodobnie czują się niekomfortowo. Uważam, że czasami jest trochę trudniej dla kobiet, aby mogły wyrażać swoje opinie, bo gdy nie są one zgodne z tym, co myśli opinia publiczna i jakie są odczucia innych osób w danej sprawie, naprawdę dostajemy w kość - podsumowała Collins. Artur Gac, Paryż