Jasmine Paolini w poniedziałek stała się pierwszą Włoszką od 2014 roku, której w tysięczniku w Rzymie udało się w singlu awansować do najlepszej ósemki. Dokonała tego w piękny sposób, w meczach z Lulu Sun, Ons Jabeur i Jeleną Ostapenko nie przegrała nawet seta, w każdym z tych meczów straciła po siedem gemów. A teraz trafiła na Dianę Sznajder, której bilans na Foro Italico imponował jeszcze bardziej. Tenisowy rower w starciu z Caroline Doleide, później dwa razy po 6:3 z Jaqueline Cristian, wreszcie 6:2 i 6:3 z Elise Mertens, tuż po wyeliminowaniu przez Belgijkę rozstawionej z trójką Jessiki Peguli. Rosjanka, mimo nagłego rozstania z trenerką Dinarą Safiną, prezentowała się we Włoszech znakomicie. We wtorek na Campo Centrale miała przeciwko sobie kilka tysięcy kibiców, jej boks był praktycznie pusty. Wpierała ją jedynie mama i młodszy brat. A po czterech gemach Rosjanka sprawiała wrażenie kompletnie zrezygnowanej, przegrywała z Paolini już 0:4. Na największym korcie Foro Italico działy się rzeczy niezwykłe. Kostiuk odskoczyła Sabalence na 5:3. Jaka reakcja. Oto ostatnia ćwierćfinalistka w Rzymie WTA Rzym. Fantastyczny początek ćwierćfinału dla Jasmine Paolini. I nieoczekiwany zwrot akcji w wykonaniu Diany Sznajder Jasmine zaczęła bowiem to spotkanie w sposób niesamowity, zdominowała wydarzenia, grała perfekcyjnie. Atakowała, choć przecież to powinien być raczej atut silniejszej fizycznie Rosjanki. Tymczasem Włoszka zaliczyła szybkie dwa przełamanie, rywalka "pomagała" też kiepskim serwisem, a później obroniła break pointa w kolejnym gemie. I podwyższyła na 4:0. Kibice na Campo Centrale jakoś nawet specjalnie żywiołowo nie reagowali, było inaczej niż w poniedziałkowym starciu z Ostapenko, gdy Łotyszka miała już ich serdecznie dość. I gdy nic na to nie wskazywało, sytuacja zmieniła się w nieprawdopodobny sposób. Sznajder zaczęła grać na luzie, ryzykownie. Co ważniejsze - skutecznie. Jedno odłamanie nie robiło jeszcze wrażenia, ale drugie - już tak. Wyrównała na 4:4, prowadziła w kolejnym 30-0. I zaserwowała pięć razy z rzędu w siatkę lub w aut, co oznaczało dwa podwójne błędy serwisowe i dwa punkty dla Paolini. Wtedy kibice zachowywali się już inaczej, irytowali Rosjankę, która domknęła jednak tego gema, a później chwyciła się za ucho. Pokazywała fanom Włoszki: no dalej, teraz was słucham. Tyle że na korcie wciąż działo się coś niesamowitego. Paolini wyrównała na 5:5, później po raz trzeci w meczu przełamała Rosjankę. I to ona serwowała po zwycięstwo w tej partii. Przy stanie 15:15 Jasmine miała piłkę wystawioną w górze, chciała skończyć akcję drajw wolejem. I trafiła w siatkę, aż jęk zawodu przeszedł przez całe Campo Centrale. To Rosjanka wygrała tego gema, zwycięskim returnem w linię. Tie-break był zaś jednostronny, zdecydowały dwa pierwsze podania Włoszki. Obie te akcje wygrała Sznajder, za moment prowadziła już 4-0. I nie wypuściła tego z ręki, wygrała całego seta. Powtórka z pierwszego seta, tylko... na odwrót. 4:0 dla Sznajder, Paolini zrezygnowana. I zwrot akcji Drugi set zaczął się dla Włoszki w najgorszy możliwy sposób, została przełamana do zera. Za moment Sznajder podwyższyła na 2:0, miała w dorobku 15 wygranych akcji z ostatnich 16, wliczając końcówkę pierwszej partii. Gdy wreszcie Jasmine udało się zagrać lepszego gema, gdy wreszcie miała piłkę na 1:2, to i tak poległa. Rosjanka była już pewna swego, nawet siąpiący deszcz jej nie przeszkadzał. I 10-minutowa przerwa, którą musiała zrobi chińska arbiter Jennifer Zhang. A stało się to już przy wyniku 7:6 i 3:0. Po tej przerwie Sznajder wyserwowała sobie kolejnego gema, odskoczyła na 4:0. Wszystko wskazywało, że to spotkanie wkrótce dobiegnie końca, było już jednostronne. I nagle nad Campo Centrale pojawiło się słońce, które zaczęło świecić dla Włoszki. Wygrała arcyważnego gema przy stanie 1:4, miała pięć break pointów, ale też i dwa szanse na 5:1 uzyskała jej rywalka. Paolini dopięła swego, za chwilę było 3:4, 4:4 i 5:4. Teraz nerwów nie ukrywała już Rosjanka, nie pomagali jej kibice, krzyczący nawet w trakcie wymian. Sznajder zaś na te prowokacje z trybun reagowała nerwowo. Paolini wywalczyła piłkę setową. I ją wykorzystała, po sześciu wygranych gemach z rzędu wyrównała stan meczu na 1:1. A trzeci set był powtórką drugiego. Sznajder wygrała dwa pierwsze gemy. I przegrała sześć kolejnych, a kluczowy znów był ten przy stanie 2:1. Rosjanka broniła się przed przełamaniem, Paolini nie wykorzystała czterech break pointów. A później Sznajder miała akcję na 3:1, zmarnowała ją. I już była wściekła na całe otoczenie. A zwłaszcza na kibiców. Paolini wygrała wszystkie gemy do końca, awansowała do półfinału. Rosjanka zaś założyła słuchawki, schodząc z kortu, byle tylko nie słyszeć reakcji z trybun Campo Centrale. I to Paolini zagra w czwartkowym półfinale z lepszą z pary: Elina Switolina - Peyton Stearns. A jeśli wygra turniej, wyprzedzi w rankingu Igę Świątek. Będzie wówczas "czwórką" w Roland Garros.