Poprzedni rok był dla Aleksandry Mirosław wybitnie udany. Na igrzyskach olimpijskich w Paryżu w pierwszym dniu wspinaczki na czas pobiła rekord świata, najpierw osiągając wynik 6,21 s, a następnie poprawiając rezultat do 6,06 s. To nie wszystko. Do Polski wróciła ze złotym medalem na szyi. To w zupełności wystarczyło, bo kibice przyznali jej tytuł najlepszego sportowca 2024. To ona zwyciężyła w plebiscycie Telewizji Polsat i Przeglądu Sportowego. Doceniony został również jej szkoleniowiec, a prywatnie mąż, Mateusz Mirosław, który przyjął tytuł trenera roku. "To, że żona i ja otrzymaliśmy nagrody to ogromne wyróżnienie i ogromne docenienie samej dyscypliny przez fachowców i kibiców. To naprawdę było dla nas czymś wyjątkowym" - mówi teraz w rozmowie z Polską Agencją Prasową. Przy okazji rozmowy z Olgą Miriam Przybyłowicz mąż naszej mistrzyni odsłania też kulisy swojego związku z Aleksandrą. Opowiada, w jakich okolicznościach się poznali i jak w ogóle doszło do tego, że został jej trenerem. Nie wszystko było od razu takie oczywiste. Mateusz Mirosław całkowicie szczery. Tak wyglądały początki pracy z Aleksandrą Mirosław Aleksandra i Mateusz nie poznali się na ściance wspinaczkowej, a w innych warunkach. Spotkali się przy okazji projektu o lubelskich sportowcach w 2014 roku. Zaczęli się spotykać, zostali parą. Zrządzeniem losu krótko po tym Ola zmieniała klub i trenera, a Mirosław zaoferował pomoc, choć sprawa nie była prosta, bo wspinaczka nie była wówczas popularną dyscypliną, a on nie za bardzo myślał o tym, by szkolić innych. "Prawda jest taka, że interesowałem się treningiem, ale na własne potrzeby i nie planowałem zostać szkoleniowcem. I tak od mojego: 'pomogę ci' doszliśmy do... złota olimpijskiego. Często mówimy, że to Ola zrobiła ze mnie prawdziwego trenera, a ja uczyniłem z niej światowej klasy zawodniczkę" - wspomina mąż sportsmenki dla PAP. Ich układ trener-mąż i zawodniczka-żona funkcjonuje świetnie, ale Mirosław nie ma gotowej recepty na to, by tak się działo. Choć pewne wnioski wyciąga. Przekonuje, że kluczową sprawą jest "komunikacja, rozmawianie o wielu rzeczach, nie tylko przyjemnych, ale także trudnych, wspólne rozwiązywanie problemów, i to szybko". "Napięcie zawsze będzie miało ujście i to w momentach najmniej oczekiwanych" - przestrzega. Oficjalnie ogłasza też plan przygotowań Aleksandry do następnych startów. Potwierdza, że tym razem żona będzie rywalizowała "praktycznie we wszystkich Pucharach Świata". Na początek spróbuje swoich sił pod koniec kwietnia w Chinach, a zaraz po tym weźmie udział w konkursie w Indonezji. Dalej czeka ją krótka przerwa. A dalej? "Rozpoczynamy europejską część cyklu w Krakowie, potem Chamonix i Klagenfurt. To będzie ostatni start przed mistrzostwami świata" - podsumowuje Mateusz Mirosław.