Początkowo Karol Nawrocki swoją kampanię prezydencką budował na m.in. promocji aktywności fizycznej. Do sieci trafiały obrazki z siłowni, krążyły jego zdjęcia z meczów Lechii Gdańsk, której prezydent-elekt kibicuje, rozpisywano się też o jego historiach z ringu. Co ciekawe, wiele lat temu obecny polityk należał do krajowej czołówki pięściarzy młodego pokolenia. Ma nawet na koncie sukces - zwyciężył w Strefowym Turnieju o Puchar Polski juniorów w wadze do 91 kilogramów. Zamiast kariery sportowej Nawrocki wybrał jednak inną zawodową ścieżkę. "Zaczęły się poważne studia, praca i Karol nie mógł sobie pozwolić, by przychodzić na zajęcia z podbitym okiem" - opowiadał pan Waldemar. Tak czy inaczej, zamiłowanie do sportu pozostało. I, jak się okazuje, jest to coś, co łączy polityka z jego żoną. Marta Nawrocka gościła w "Halo, tu Polsat", gdzie wyjawiła, że przez sześć lat uczęszczała do Państwowej Szkoły Baletowej. "Chciałam zostać baletnicą, a zostałam funkcjonariuszem celno-skarbowym" - mówiła. A to nie wszystko. Żona Karola Nawrockiego wcześniej o tym nie mówiła. Niezapomniany moment kampanii prezydenckiej Kampania prezydencka była wymagająca nie tylko dla kandydatów, ale i dla ich rodzin. Żona Karola Nawrockiego towarzyszyła ukochanemu w wielu ważnych momentach minionych miesięcy. By zredukować napięcie i rozładować emocje, mogła udać się do znanego sobie sposobu - ucieczki w sport. "Relaksuję się na siłowni. Wkładam słuchawki i odłączam się od całego świata. Bardzo też lubię jeździć rowerem, to taka moja odskocznia" - opowiadała w Polsacie. Teraz znów Nawrocka sygnalizuje, że aktywność fizyczna zajmuje w jej życiu ważne miejsce. Właśnie udzieliła pierwszego wywiadu w roli przyszłej pierwszej damy. Porozmawiała z nieprzypadkową osobą, bo ze swoim synem - Danielem. Wideo zamieszczone zostało na kanale syna Nawrockich na YouTube. Marta Nawrocka podpytywana przez syna, czy jest coś, co szczególnie zapamiętała z kampanii, udziela dość zaskakującej odpowiedzi. Okazuje się, że pierwsze na myśl przychodzą jej... góry i Giewont. "To może powiesz o tym Giewoncie, bo chyba nie mówiłaś" - zachęca ją Daniel. Na jaw wychodzi, że w trakcie kampanii prezydenckiej męża miała okazję spędzić trzy dni w Zakopanem. Dała się wówczas namówić na wyjście na Giewont. "Szliśmy cztery godziny albo pięć w górę, w dół troszkę szybciej się schodziło. Ale muszę podkreślić, że schodzenie było gorsze niż wchodzenie. Na samej górze były liny, łańcuchy. Wspomagałam się nimi, bo nie dałabym rady - jeszcze był śnieg. Mieliśmy piękną pogodę, spotkaliśmy niedźwiedzicę z niedźwiadkiem. A to podobno jest bardzo rzadko spotykane" - opowiada. Na szlaku była również okazja zamienić kilka słów z innymi ludźmi i odebrać gratulacje. "Było wsparcie nawet na szlaku" - wyjawia żona Karola Nawrockiego. I od razu wyjaśnia, dlaczego wybrała się akurat na Giewont. "Tam jest krzyż na samej górze, więc taka symbolika. I Jan Paweł II także odwiedzał Giewont" - tłumaczy. Zresztą Giewont nie jest najłatwiejszym szczytem do zdobycia. "Nie ma łatwizny. To nie ze mną" - podsumowuje Marta Nawrocka.