Paweł Fajdek to jeden z najbardziej utytułowanych polskich lekkoatletów. Specjalizujący się w rzucie młotem sportowiec na swoim koncie ma pięć złotych medali mistrzostw świata, złoto i dwa srebra wywalczone podczas europejskiego czempionatu, a także brązowy medal igrzysk olimpijskich zdobyty w Tokio. Choć eksperci i kibice pokładali w nim ogromne nadzieje, podczas ubiegłorocznych igrzysk olimpijskich w Paryżu nie zdołał on jednak powiększyć swojego dorobku medalowego. Teraz Fajdek przerwał milczenie i ujawnił, co jego zdaniem wpłynęło na słabszy występ w stolicy Francji. Uważa on, że za jego niepowodzenie na olimpijskiej rzutni odpowiedzialna była... śmierć jego ojca. 81.91 m na oczach Pawła Fajdka. Niewiarygodny początek sezonu w rzucie młotem Paweł Fajdek: "Przez rodzinną tragedię nie wywalczyłem medalu na igrzyskach w Paryżu" Paweł Fajdek na kilka tygodni przed wyjazdem na igrzyska olimpijskie w Paryżu ze smutkiem poinformował o śmierci ojca, Waldemara Fajdka. Wówczas zamieścił on w mediach społecznościowych emocjonalny wpis, w którym pożegnał się z ratą w poruszających słowach. Po tragedii, która miała miejsce rok temu, młociarz wrócił teraz w rozmowie z "WP Sportowe Fakty". "Kompletnie się tego nie spodziewałem. Śmierć ojca zostawiła we mnie ślad. Nie sądziłem, że tak bardzo wpłynie na moją formę i samopoczucie. (...) Przez pierwsze dwa tygodnie od śmierci ojca nie mogłem spać. To się odbijało na treningach. Dochodziły nieudane starty: jeden, drugi, trzeci. Choć trening i zawody były jakimś sposobem, by sobie z tym poradzić. Ten żal, smutek, starałem się przepracować, zająć głowę tym, co potrafię robić. Była to dla mnie ekstremalna sytuacja. Pierwszy raz coś takiego przeżyłem" - przyznał Fajdek. Choć wydawać się mogło, że Paweł Fajdek szybko pogodził się ze stratą ojca, w rzeczywistości wszystkie złe emocje tłumił on w sobie. "Fani nie widzieli braku snu i apetytu, płaczu" - przyznał. To właśnie młociarz odpowiedzialny był za organizację pogrzebu ojca. Wiele dni spędził więc na dopinaniu wszystkiego na ostatni guzik, miał mało czasu na odpoczynek i treningi. Nie chciał on jednak zawieść fanów, dlatego nie zrobił sobie przerwy od rywalizacji. Wszystko to wpłynęło na spadek formy polskiego gwiazdora. I to na krótko przed najważniejszą imprezą w roku. Biorąc pod uwagę problemy, z jakimi Fajdek mierzył się w tamtym czasie, ostatecznie doszedł on do wniosku, że to właśnie rodzinny dramat pozbawił go kolejnego olimpijskiego medalu. "Było za dużo emocji, rozmyślania, wspominania. Miałem bardzo dużo pytań, a olimpiadę gdzieś dalej w głowie. Wyczerpałem organizm, nie było paliwa w baku, by jeszcze szlifować formę. Wychodziłem na rzutnię nie w pełni przygotowany. (...) Oczywiście. Chciałem zdobyć medal dla taty, żeby mu go zadedykować. Z rzutu na rzut się poprawiałem, ale zabrakło niewiele. Byłem zmotywowany" - podsumował krótko. Polka niepokonana za oceanem, najlepszy czas Europejki. Finisz o 5.14 nad ranem