Ten sezon Pucharu Świata w skokach narciarskich jest kolejnym, który zdecydowanie nie układa się polskim skoczkom. Nasi zawodnicy nie potrafią odnaleźć dyspozycji, którą przez lata zachwycali kibiców i dzięki niej regularnie walczyli o medale. Tak naprawdę przez ostatnią dekadę wyjazdy na imprezy mistrzowskie kibicom znad Wisły kojarzą się z uśmiechami i szczęśliwymi powrotami z przynajmniej jednym medalem. Wiele z nich oczywiście zawdzięczamy Kamilowi Stochowi. Skromny błysk Pawła Wąska. Austriacy nie dali szans rywalom Nasz trzykrotny mistrz olimpijski w kadrze na rywalizację w mistrzostwach świata w Trondheim się nie znalazł. Taka była decyzja Thomasa Thurnbichlera, który nie chciał zabierać sześciu skoczków, na co zezwalały mu przepisy. - Powodem, dla którego zabieramy pięciu zawodników, jest to, że sztab trenerski chce stworzyć atmosferę pracy bez nadmiernej rywalizacji wewnętrznej. Poziom stresu na tak dużej imprezie i tak jest już wystarczająco wysoki - tłumaczył. Sensacja w konkursie drużynowym. Austriacy bez złotego medalu Jak na razie plan Austriaka absolutnie nie zdaje egzaminu, a czas na zdobycie upragnionego medalu ucieka. Przedostatnią szansą dla Biało-Czerwonych miał być konkurs drużynowy w składzie: Aleksander Zniszczoł, Jakub Wolny, Paweł Wąsek i Dawid Kubacki, ale próżno było upatrywać Polaków za jednych z faworytów, skoki próbne wielkich nadziei nie dawały. Rozpoczęło się bardzo źle dla podopiecznych Thomasa Thurnbichlera. Zniszczoł nie był w stanie powtórzyć świetnego skoku z serii próbnej (134 metry) i w swojej pierwszej próbie w konkursie drużynowym osiągnął ledwie 116 metrów. Niespodziewanie lepiej spisał się Jakub Wolny, który w swoim pierwszym konkursowym skoku osiągnął 121 metrów. Taka odległość nie pozwoliła jednak Polsce na awans z ósmego miejsca, które zajmowaliśmy po pierwszej grupie. Zmiana w programie MŚ w Trondheim. Kwalifikacje w skokach przeniesione Dopiero po skoku Pawła Wąska kibic reprezentacji Polski mógł się uśmiechnąć. Najmłodszy z naszych zawodników osiągnął bowiem 131 metrów i po tej próbie Biało-Czerwoni w końcu awansowali z ósmego miejsca. Nieźle zaprezentował się także Dawid Kubacki, który osiągnął 127,5 metra i zapewnił kadrze Thurnbichlera pewny awans do drugiej serii. Co ciekawe, liderami po pierwszej części rywalizacji byli Słoweńcy, a nie Austriacy. Obrońcy tytułu prowadzili z przewagą 21.5 punktów nad liderami Pucharu Narodów. Polska zajmowała miejsce szóste, co oznaczało potencjalnie najgorszy wynik od 20 lat. Od tego czasu nie byliśmy poza top5. Druga seria z polskiej perspektywy rozpoczęła się zdecydowanie lepiej, bo Zniszczoł poprawił się o prawie 10 metrów. W drugiej próbie nasz zawodnik osiągnął bowiem 125,5 metra i pozwolił nieco zmniejszyć straty do piątej Japonii, a także czwartych Niemców. Nieźle spisał się także Jakub Wolny, który w swoim drugim skoku również zanotował delikatną poprawę i po wylądowaniu na odległości 124 metrów naprawdę miał prawo się cieszyć z wykonanej pracy. Niebezpiecznie w Trondheim. Wiatr zerwał fragment dachu tuż obok areny MŚ Takie same uczucia mogły towarzyszyć Pawłowi Wąskowi po lądowaniu. Polak osiągnął bowiem dokładnie tyle samo metrów, co w pierwszej serii, a więc 131 i jeszcze powiększył przewagę Biało-Czerwonych nad szóstą Japonią, co sprawiało, że historycznie najsłabszy wynik od 20 lat bardzo się oddalił. Niestety stał się on jednak faktem po bardzo dobrym skoku Ryoyou Kobayashiego i zdecydowanie słabszym w wykonaniu Kubackiego. Polak osiągnął ledwie 124,5 metra, a Japończyk zdecydowanie ponad 130. Ostatni raz tak źle Biało-Czerwoni wypadli na mistrzostwach świata w 2005 roku, gdy zajęli dziewiąte miejsce. Mistrzostwo świata sensacyjnie obronili Słoweńcy, którzy znacząco wyprzedzili wielkich faworytów imprezy, a więc Austriak. Słoweńcy swój triumf przypieczętowali znakomitym skokiem Anze Laniska w drugiej serii. Wyniki konkursu drużynowego mistrzostw świata w Trondheim: 1. Słowenia - 1080.8 pkt 2. Austria - 1067.4 pkt 3. Norwegia - 1065.3 pkt 4. Niemcy - 1005.8 pkt 5. Japonia - 965.2 pkt 6. Polska - 958.4 pkt