Za nami weekend z Pucharem Świata w skokach narciarskich w Engelbergu. Dla całej stawki był to ostatni test przed prestiżowym Turniejem Czterech Skoczni, który zgodnie z tradycją zostanie zainaugurowany na skoczni Schattenbergschanze w Oberstdorfie już za tydzień - w niedzielę 29 grudnia. W doskonałych nastrojach w poświąteczną podróż do Niemiec udadzą się austriaccy skoczkowie, którzy dominowali podczas rywalizacji na Gross-Titlis-Schanze. W niedzielnym konkursie indywidualnym "nie wpuścili" na podium przedstawicieli jakiejkolwiek innej reprezentacji. Czołowe trzy lokaty zajęli odpowiednio Daniel Tschofenig, Jan Hoerl oraz Stefan Kraft. W czołowej dziesiątce znalazł się także - na szóstej pozycji - Maximilian Ortner, a Markus Muller był 11. Sytuacja reprezentacji Polski wciąż nie jest za to kolorowa. Trener Thomas Thurnbichler nie był w niedzielę zadowolony z postawy swoich podopiecznych. Najlepszy z nich - Aleksander Zniszczoł, zakończył zmagania na 14. miejscu. PŚ w Engelbergu. Zamieszanie wokół niedzielnego konkursu. Sypią się gromy Uwagę fanów skoków narciarskich, a także części dziennikarzy, przyciągnął jednak nie tylko występ "Biało-Czerwonych", ale i pewna z pozoru nieoczywista sprawa, dotycząca plastronów, w których występują poszczególni zawodnicy. Ale po kolei. Międzynarodowa Federacja Narciarska (FIS) już w sobotę poinformowała o zmianie harmonogramu niedzielnych aktywności, przenosząc kwalifikacje panów na poranek, a konkretniej na godzinę 9:15. Konkurs początkowo miał natomiast wystartować o 16:00, lecz ostatecznie został znacznie opóźniony. I mimo tak ogromnej różnicy czasowej, skoczkowie startowali dokładnie w tych samych plastronach, co w trakcie kwalifikacji. - Do końca wierzyłem ze 5.5 godziny między kwalifikacjami a konkursem wystarczy na wymianę plastronow startowych. Jaka to jest kompromitacja - zauważył dziennikarz Eurosportu - Kacper Merk. - Kilka godzin przerwy między kwalifikacjami a konkursem to też za mało, aby FIS wymieniała skoczkom numery startowe na takie od 1 do 50. Sport amatorski - wtórował mu Michał Chmielewski z TVP Sport. Swoje niepochlebne zdanie w tej sprawie wyrażali w komentarzach także kibice, nie mogąc zrozumieć, dlaczego dopuszczono do tego typu sytuacji. Oczywiście nie wpłynęła ona na przebieg samej rywalizacji, lecz może świadczyć o poziomie profesjonalizmu związanego z przygotowaniem do zawodów.