Mikołaj Sawicki znalazł się w gronie zawodników powołanych przez Nikolę Grbicia w sezonie reprezentacyjnym, a na parkiecie pojawił się już w pierwszym meczu "Biało-Czerwonych" w ramach Silesia Cup. Przyjmujący Bogdanki LUK Lublin wchodził na zmiany w trakcie spotkania z Ukrainą i wydawało się, że zobaczymy go także na parkiecie w starciu z Bułgarią. Zawodnika zabrakło jednak w kadrze, a trener Grbić tłumaczył jego absencję "chorobą". Szybko jednak okazało się, że Sawicki nie jest chory, a... zawieszony. W sobotni wieczór, tuż przed meczem Polaków z Niemcami, portale siatka.org i WP SportoweFakty ujawniły, że w próbce pobranej od zawodnika wykryto niedozwoloną substancję. Siatkarz ma teraz prawo do przedstawienia próbki B i złożenia wyjaśnień, grożą mu aż cztery lata dyskwalifikacji. "Dowiedziałem się o sprawie w piątek przed meczem i nie ma tu zbyt wiele do powiedzenia. Jest postępowanie, śledzimy je. Staramy się uzyskać jasny obraz tego, co się stało. Rezultat pierwszego badania to jedno, ale potem jest jeszcze drugie" - skomentował później Grbić. Prezes Aluron CMC Warty Zawiercie komentuje sprawę Sawickiego Próbka, w której wykryto niedozwoloną substancję, została pobrana od Sawickiego po drugim meczu finałowym PlusLigi. W związku z tym o komentarz poproszono prezesa Aluron CMC Warty Zawiercie, czyli klubu, który przegrał walkę o mistrzostwo Polski z zespołem zawieszonego siatkarza. "Tak rzadko zdarzają się przypadki dopingu w siatkówce, że nie jesteśmy od strony formalnej przygotowani na działanie w tej sytuacji. Musimy zapoznać się z przepisami, bo zaistniała sytuacja w jakiś sposób wpływa na ocenę rywalizacji" - przyznał Kryspin Baran w rozmowie z Przeglądem Sportowym Onet. Jak przekazała Edyta Kowalczyk z Przeglądu Sportowego Onet, raczej nie ziści się scenariusz, zgodnie z którym wynik finałów PlusLigi zostałby anulowany, a Warta wygrałaby mistrzostwo walkowerem. Na rozstrzygnięcia w sprawie zawieszenia Sawickiego oraz ruchy ze strony organizatorów rozgrywek trzeba jednak jeszcze poczekać.