Probierz kontra Lewandowski. Naiwnością było twierdzić, że do tego nie dojdzie
Wystarczy dłużej się zastanowić, odtworzyć w pamięci odwieczny sposób działania Michała Probierza, by dojść do wniosku - stało się coś nieuniknionego. Robert Lewandowski zawsze miał dużo do powiedzenia, a Probierz nigdy nie wyglądał na trenera, który posiadanie w szatni kogoś równie dużego jak on - a nawet większego - wpisywał na coroczną listę życzeń do Mikołaja. Gdy spotykają się dwa takie charaktery, wystarczy iskra, by zaczęło się palić. A iskier ostatnio było całkiem sporo.

Na pierwszy rzut oka w tej sprawie dziwi wszystko - sam fakt zabrania opaski Robertowi Lewandowskiemu, timing tej decyzji, bezkompromisowość selekcjonera względem pewnie najlepszego polskiego piłkarza w historii - choć to oczywiście kwestia uznaniowa, i mimo wszystko trochę dziwi też błyskawiczna reakcja samego Lewandowskiego. Natomiast selekcjonerzy reprezentacji Polski mają to do siebie, że prędzej, czy później - po częstym entuzjazmie na początku pracy - wychodzi ich prawdziwa twarz. Nie gorsza, czy lepsza - prawdziwa.
Naiwnością jest wierzyć, że jak coś się zdarzyło w przeszłości dziesięć razy, nie zdarzy się jedenasty. Jerzy Brzęczek lubił budować wokół siebie oblężoną twierdzę, no i po czasie zbudował. Sousa lubił uciekać z klubów - i zrobił to z polską kadrą. Michniewicz właściwie zawsze zostawiał po sobie spaloną ziemię - niespodzianka, zostawił, odszedł skłócony z piłkarzami. Santos był Santosem od początku, a Michał Probierz założył maskę, która systematycznie opadała, aż otrzymujemy sto procent Probierza w Probierzu. Ja nawet nie twierdzę, że on był w pewnych chwilach nieautentyczny - wręcz przeciwnie, jestem pewien, że miał w sobie naturalny entuzjazm. Że przyszedł do roboty i zamiast - przy całym szacunku - Milanów Dimunów zastał Piotra Zielińskiego, Roberta Lewandowskiego, Sebastiana Szymańskiego, Arka Milika, Nicolę Zalewskiego - słowem zawodników, którzy aż prosili się o to, by ich walory wykorzystywać w ofensywie. No ale właśnie - nawet najbardziej szczery entuzjazm jest zjawiskiem, które często ulatuje z czasem.
Nagle okazało się, że wizja kadry nie działa - że Probierz na dłuższą metę nie jest w stanie sprawić, by reprezentacja grała w sposób choćby akceptowalny, bo takiego meczu w 2025 roku nie rozegrała do tej pory ani jednego. I wtedy następuje powrót do ustawień fabrycznych - równie naturalny. Jesteśmy aktualnie na tym etapie.
Czy Probierz powinien w ten sposób zareagować?
Nie chcę bawić się w jednoznaczne oceny tej sytuacji, bo będę się upierał - wiemy o niej za mało. Może Lewandowski powiedział o pięć zdań za dużo i nie pozostawił wyboru? Może było na odwrót i to z ust Probierza padały słowa, które paść nie powinny? Życie uczy, że każdy medal ma dwie strony i nie inaczej jest pewnie w tej sytuacji. Problemem Probierza jest jednak to, że w jego drużynie aktualnie (i od dłuższego czasu) niewiele działa. Selekcjoner nie broni się swoją pracą, trudno dostrzec jakąkolwiek zbudowaną rzecz. I teraz, jeśli przegramy w Finlandii, a manewr z Lewandowskim nie przyniesie skutku, czy będzie choćby jeden mały powód, by jego misja miała dalszy sens?
Pójście na zwarcie z Lewandowskim bez choćby próby rozmasowania sytuacji zawczasu - choćby poprzez spokojną rozmowę w cztery oczy, przedstawienie argumentów na chłodno - przypomina choleryczny sposób działania. A jak działasz cholerycznie względem tak dużego piłkarza - musisz liczyć się z mocną kontrą. Probierz najwidoczniej uznał, że tego potrzebuje najmocniej - wsłuchany w głosy z szatni, które nie są dla Lewandowskiego najbardziej łaskawe, doszedł do wniosku, że nic mocniej nie scali grupy, niż uciszenie tych głosów bardzo konkretnym działaniem. Jego prawem jest wybrać krótkoterminowe rozwiązanie skrojone pod mecz z Finlandią i to, by drużyna mu się nie rozlazła. Jednocześnie jego odpowiedzialnością będzie zebranie owoców tej decyzji. O ile przy tym układzie władzy - przypomnijmy, że do 2029 roku prezesem PZPN będzie jedyny człowiek na świecie, który mógł zatrudnić Michała Probierza na stanowisku selekcjonera - poniesienie odpowiedzialności przez tego szkoleniowca jest w ogóle realne.
Czy decyzja o pozbawieniu Roberta Lewandowskiego opaski kapitana reprezentacji Polski była słuszna?
Tu właściwie dochodzimy też do praprzyczyny sytuacji, w której obecnie się znaleźliśmy. Można krytykować Lewandowskiego za jego działania względem kilku selekcjonerów - Probierz przecież nie jest pierwszy - natomiast on sam też ma prawo czuć się skrzywdzony wyborami kolejnych trenerów. Od 2013 roku mieliśmy tylko dwóch, którzy potrafili wykorzystać jego potencjał. Dziś to tylko gdybanie, ale jeśli Zbigniew Boniek nie wymyślił nie wiadomo, z jakich przyczyn, Jerzego Brzęczka - dziś mogłoby nie być żadnego konfliktu. Lewandowski - ze swoją świadomością roli trenerów w jego życiu - jest zwyczajnie za duży, by serwować mu kolejnych selekcjonerów zbyt krótkich na prowadzenie kadry z sukcesami. Nawet jeśli gra się przede wszystkim dla kraju, nie dla trenera.
Probierz jak za dawnych lat
Jednym z najczęściej powtarzanych zdań przez Michała Probierza odkąd przejął kadrę, było to o odwadze. Że Polska ma grać odważnie, atakować wysoko, narzucać swoje warunki gry. Po meczu z Mołdawią spytałem go o przebieg drugiej połowy i dostałem odpowiedź, że z jednej strony nie wszystko poszło tak, jak trener zakładał, z drugiej - częściowo tak to miało wyglądać, by dać pograć rywalom. Z prostego powodu - na wyjeździe z Finlandią planem będzie wciągnięcie rywala na swoją połowę, w domyśle - by móc go skontrować. Czyli oddanie Finom piłki. Odbieram to jako sygnał, że wariant optymistyczny - ofensywny - już nie jest tak mocno forsowany, jak na początku. Michał Probierz reprezentacyjny coraz mocniej przypomina Michała Probierza klubowego.
Ale zostawmy styl gry i przejdźmy do stylu Probierza - nie jako trenera, a człowieka będącego elementem szatni. Gdy wspominam go z piłki klubowej, widzę absolutnego samca alfa. Nieskorego do dzielenia się z piłkarzami władzą - nawet tymi, których status w drużynie by do tego uprawniał. Konflikt u Probierza był czymś naturalnym i częstym, walka z zawodnikami, którzy mieli coś do powiedzenia - regularnie obecnym. W Jagiellonii nie miało znaczenia, że ktoś nazywał się Tomasz Frankowski - Probierz był gotów usunąć go z klubu. Historia niech odpowie, czy gdyby mu się to udało, czy stałoby się to dla dobra drużyny, czy bardziej dla zaspokojenia takiej, a nie innej potrzeby Probierza. Dziś podobnie widzę sytuację z Robertem Lewandowskim. Można było podjąć decyzję o zabraniu mu opaski, bo powody by się znalazły. Problem w tym, że Probierz postanowił rozwiązać sprawę po probierzowemu - telefonicznie, wzniecając pożar tuż przed najważniejszym meczem. Zapominając o szacunku, który był mu tak bliski. W tym momencie trudno mieć już wątpliwości, czy kadrę prowadzi Michał Probierz z Cracovii, czy Michał Probierz z pierwszej konferencji w roli selekcjonera. Rzeczywistość zawsze dogania prawdziwe "ja".
Ostatnio rozmawiałem z Michałem Rakoczym - niedługo wywiad na Interii - i spytałem go o trzy cechy Michała Probierza. Wymienił dwie pozytywne: że był skory do żartów i wymagający, ale po pytaniu wyszedł od zmiennego humoru, bo nie wiadomo, na jakiego trenera Probierza się trafi. I to jest coś, co u Probierza dało się zawsze zaobserwować, a co w moim odczuciu prowadzi do konfliktów. Selekcjoner pewnie by się z tym nie zgodził, natomiast obserwując jego decyzje na całej osi czasu, to z zarządzania przez konflikt uczynił jeden ze znaków rozpoznawczych. Zawsze pod przykrywką dbania o dobro drużyny, ba - ja jestem przekonany, że Probierz zawsze wierzył, że wszystkie decyzje podejmuje mając taką motywację. Pytanie tylko, ile z tych decyzji faktycznie drużynie służyło.
Nie będzie zwycięzców
Nawet jeśli Robert Lewandowski w szatni był osobnym bytem i nie spełniał założeń idealnego kapitana, naiwnością jest twierdzić, że bez niego będziemy silniejsi. W piłce ostatecznie chodzi o jakość, a twierdzenie, że którykolwiek z pozostałych napastników ma ją na podobnym poziomie do niedawnego kapitana - jest absurdem. Ta kadra jest słaba z Lewandowskim, ale nie będzie mocniejsza bez niego. Choć pewnie niektórym - także wewnątrz drużyny - dziś się tak wydaje.
Im dłużej czytam oświadczenie Lewandowskiego z niedzielnego wieczora, tym bardziej wychodzi mi, że było czymś spontanicznym, a nie przygotowanym wcześniej. Brak przecinków w odpowiednich miejscach sugeruje, że raczej nie spędzono dwóch godzin nad jego ułożeniem. Nie wiadomo też, jak Lewandowski wyobraża sobie powrót do drużyny, w której - jak słychać - wielu zawodników stanęło po stronie Probierza. Nawet jak już Probierza nie będzie, reszta szatni pozostanie. Tej samej, której miało się nie spodobać wybiórcze traktowanie kadry przez jej kapitana i tej samej, która przyklasnęła decyzji selekcjonera o przekazaniu opaski na ramię Piotra Zielińskiego. Jeśli Lewandowski wróci, vlogi z Łączy Nas Piłka będą próbowały pokazać obraz szczęścia, jakie nastąpiło, ale to będzie przekaz dla naiwnych. Na tej wojnie zwycięzcy będą tylko pozorni - bez względu, co zrobi Cezary Kulesza.