Damian Wysocki: - Jakie masz przeczucia przed środowym spotkaniem w Hali Legionów? Orlen Wisła wygrała pierwszy mecz 30:29, wydzierając zwycięstwo w ostatniej akcji. Teraz olbrzymia presja będzie po stronie podopiecznych Tałanta Dujszebajewa. Grzegorz Tkaczyk: - Ta rywalizacja stała się tak wyrównana, że bardzo trudno cokolwiek przewidywać. Każdy z zespołów jest w stanie wygrać na parkiecie swojego rywala. Na pewno kluczem będzie postawa bramkarzy, szczególnie tych kieleckich. Ich interwencji bardzo mocno zabrakło w ubiegłym tygodniu. W drugiej połowie odbili tylko jedną piłkę. Na tym poziomie to zdecydowanie za mało. Zobaczymy, czy wróci Jorge Maqueda, który mógłby przydać się w obronie. Płock jest zbudowany. Nie mają nic do stracenia, bo w perspektywie mają trzecie spotkanie przed swoimi kibicami. To sytuacja, która daje im komfort. Po kieleckiej stronie na pewno nie zagra Klemen Ferlin. Wydaje się, że duet Wałach-Cordalija daje mniej możliwości od tego Alilović-Hallgrimsson. Zawsze Xavier Sabate może postawić na "wygłodniałego" Marcela Jastrzębskiego. Płoccy bramkarz też nie zachwycili w pierwszym meczu. Czy dlatego Kielce muszą jeszcze mocniej pracować w obronie? - Na pewno Kielce muszą narzucić swój styl grania, jeśli chcą wygrać. Trzeba spodziewać się ich intensywności w obronie. Mimo wszystko, potrzebne są procenty w bramce. Golkiperzy z Płocka wydają się mieć lepszą jakość. To połączenie doświadczenia Mirko Alilovicia z młodością, ale już ograniem Viktora Hallgrimssona. Być może teraz trener Xavier Sabate będzie chciał coś zmienić i w kadrze pojawi się Marcel Jastrzębski. Płocczanie też długo nie zachwycili, ale w drugiej połowie, podczas ich pogoni, pojawiły się skuteczne interwencje. To było spowodowane też bardzo mocną i szczelną defensywną gospodarzy. Pierwsze spotkanie miało swoich bohaterów, ale kto może okazać się kluczowy w drugim meczu? Może kogo zabrakło, a kto dał więcej, niż się po nim spodziewaliśmy? - Potrzeba każdego z osobna, w obu drużynach. W pierwszym meczu po stronie kieleckiej zabrakło skuteczności na lewym rozegraniu. Szymon Sićko zdobywał gole z rzutów karnych. Hassan Kaddah trafił raz. Tomek Gębala próbował w drugiej połowie, ale nie było soczystych rzutów z drugiej linii. Trochę zabrakło Arka Moryty, który dostawał mało piłek. Każdy po trochu jest do poprawki. Po stronie Płocka największym zaskoczeniem był Dmitrij Żytnikow, który rzucił trzy bardzo ważne bramki w newralgicznym momencie. Drugi mecz play-offów to duża presja. Komu może pomóc, komu zaszkodzić? - Po obu stronach są bardzo doświadczeni zawodnicy. Nie można tutaj mówić o presji, która paraliżuje. Ona prędzej uskrzydla. Na swoim przykładzie powiem, że lubiłem takie spotkania. One wywoływały dodatkowe emocje. Szykuje się kolejne fantastyczne spotkanie na wysokim poziomie.