Tegoroczne play-offy rozpoczęły się od mocnego uderzenia w Ostrowie Wielkopolskim. Rebud KPR Ostrovia pokonała PGE Wybrzeże Gdańsk 32:31. Gospodarze mieli minimalną przewagę niemal przez całe spotkanie, ale wynik w końcówce oscylował w granicach remisu. W ataku świetną partię rozgrywał Kamil Adamski, który zanotował 12 bramek i siedem asyst. Zaliczał trafienia po rzutach z bardzo trudnych pozycji. Bohaterem miejscowych został Sandro Mestrić, który zatrzymał dwa ostatnie rzuty gości, które mogły dać im wyrównanie. - Mecz kończy się dopiero wtedy, kiedy sędzia da odpowiedni znak. Nie dochodzi do tego sekundę przed syreną. Zawsze należy być skupionym do końca. W obrony piłek trzeba włożyć bardzo dużo pracy. Analiza wideo, rozmowa z trenerami, innymi bramkarzami. Kiedyś ja uratuje mecz, kiedyś ktoś inny. Piłka ręczna to sport zespołowy. Każdy musi dołożyć coś od siebie. Jeśli z takim nastawieniem pojedziemy do Gdańska, to tam będziemy cieszyć się ze zwycięstwa - powiedział Sandro Mestrić, bramkarz Rebud KPR-u Ostrovii Ostrów Wielkopolski. Po czwartku niemal do zera spadły szansy na utrzymanie Śląska Wrocław. Beniaminek zdecydowanie przegrał przed własną publicznością z Energą MMTS-em Kwidzyn 18:26. Zaczął dobrze, ale później przewaga drużyny Bartłomieja Jaszki była niezaprzeczalna. Śląsk mógłby spaść, ale jego minimalne nadzieje przedłużyły Azoty Puławy, które pokonały u siebie Zepter KPR Legionowo 32:28. - Dobrze zaczęliśmy, bo prowadziliśmy 3:0. Później stało się to, co w wielu dotychczasowych meczach. Zaczęliśmy popełniać proste błędy i nie do końca realizowaliśmy nasze założenia. Bramkarz gości odbił też kilka stuprocentowych sytuacji. W obronie graliśmy całkiem nieźle. Niestety, atak kulał. W drugiej połowie nie wypełnialiśmy naszych zadań. To się zemściło. Zadanie utrzymania jest praktycznie niemożliwe. Ciężko jest znaleźć osobę, która da nam jakieś szanse, jeśli ostatni mecz w regulaminowym czasie wygraliśmy we wrześniu. W pozostałych czterech meczach na pewno będziemy walczyć - wyjaśniał Hubert Kornecki, rozgrywający Śląska. W trzecim spotkaniu grupy spadkowej Zagłębie Lubin ograło Piotrkowianina Piotrków Trybunalski 26:25. Play-offy ORLEN Superligi. Na razie bez niespodzianek, ale nie bez emocji Krok w stronę walki o medale zrobił KGHM Chrobry Głogów, który pokonał przed własną publicznością Górnika Zabrze 29:24. Pierwsze 20 minut przyniosło wyrównaną grę. Gospodarze wypracowali jednak dwa trafienia przewagi przed przerwą. Po niej wyraźniej odskoczyli. W bramce piłki odbijał Rafał Stachera, a w ataku pierwsze skrzypce grał Paweł Paterek. Podopieczni Witalija Nata prowadzili już 18:12. Górnik nie złożył broni. Zredukował straty do dwóch trafień, ale znów skutecznie odpowiedzieli miejscowi, którzy najwięcej korzystali ze świetnie pracującej obrony. - Zawodnicy zrobili naszym kibicom bardzo piękny wielkanocny prezent. Taki zespół chcemy widzieć w każdym spotkaniu. Na boisko przełożyliśmy nasze wszystkie założenia. Chłopaki pokazali niesamowitą sportową agresję w obronie. Nikt nie odstawił ręki, ciała, nawet kosztem jakiegoś urazu. Zagraliśmy tak, że nie mamy sił, ale pozytywnie zweryfikowało nas boisko. Pod takim naporem pęknie niejedna drużyna - wyjaśniał Witalij Nat, trener KGHM Chrobrego. Niespodzianek nie było w meczach faworytów. Orlen Wisła Płock ograła Energę MKS Kalisz 40:24, a Industria Kielce Corotop Gwardię Opole 44:20.