Finisz sezonu w Serie A zapowiadał się arcyciekawie. Również dlatego, że ostatnia kolejka rywalizacja mogła... nie wyłonić mistrza Włoch. W opcji awaryjnej dodatkowy mecz między Napoli a Interem rozegrany miał zostać w poniedziałek. Taki wariant pozostawał mało prawdopodobny, ale możliwy. Doszłoby do jego realizacji w przypadku domowej porażki ekipy z Neapolu w starciu z Cagliari i remisu obrońców tytułu w - rozgrywanym równolegle - wyjazdowym spotkaniu z Como. Kibice obu pretendentów liczyli jednak na ostateczne rozstrzygnięcie już w piątkowy wieczór. Wbrew pozorom przed pierwszym gwizdkiem sytuacja w tabeli wyglądała klarownie. Neapolitańczycy zasiadali na szczycie tabeli z punktem przewagi nad Interem. Wygrana oznaczała dla nich automatycznie tytuł. Ale po złoto mogli sięgnąć również po remisie lub porażce, jeśli tylko w taki sam sposób potknęliby się "Nerazzurri". Wyleciał z boiska w ostatnim meczu w karierze. Czerwona kartka zniszczyła piękne pożegnanie Inter uderza jako pierwszy. Ale scudetto po dwóch latach wraca do Neapolu Pierwsze 20 minut na obu arenach przebiegło bez kapitulacji bramkarzy. Zaraz potem prowadzenie na obiekcie Como objął Inter. Po centrze z rzutu rożnego skutecznie głową uderzył Stefan de Vrij i jego drużyna wysunęła się na czoło wirtualnej tabeli. Mediolańczycy mogli czuć się mistrzami Włoch przez kolejne 22 minuty. Tak długo utrzymywał się bowiem bezbramkowy remis w Neapolu. Ale właśnie wtedy pod Wezuwiuszem zadrżała ziemia po raz pierwszy. Po miękkiej centrze Matteo Politano efektowną przewrotką popisał się Scott McTominay, dając gospodarzom prowadzenie. W przerwie liderem tabeli znowu byli zatem neapolitańczycy. Sytuacja Interu ponownie stała się trudna. I nie zmieniał tego fakt, że rywale od 45. minuty grali w dziesiątkę. Za faul poza polem karnym czerwoną kartkę otrzymał stojący między słupkami Pepe Reina, który rozgrywał ostatni mecz w karierze. Po zmianie stron na obu stadionach kluczowa okazała się 51. minuta gry. Po golu Joaquina Correi mediolańczycy prowadzili już 2:0, ale taki rezultat nie miał w zasadzie znaczenia. Drugą bramkę niemal w tym samym momencie zdobyło także Napoli - po indywidualnej szarży Romelu Lukaku. W tym momencie na Stadio Diego Armando Maradona rozpoczęła się mistrzowska feta. Na trybunach chciało zasiąść 400 tysięcy (!) kibiców. Bilet udało się nabyć tylko co dziewiątemu z nich. Dla Napoli to czwarte scudetto w historii. Po wcześniejsze sięgali w latach 1987, 1990 (dwukrotnie z "boskim Diego") i 2023. Przed dwoma laty z tytułu mistrza Włoch cieszył się Piotr Zieliński. Dzisiaj znalazł się poza meczową kadrą Interu. Nicola Zalewski wyszedł w podstawowym składzie i zaliczył 80 minut. Drużyna Polaków niepowodzenie w lidze może sobie powetować 31 maja w Monachium. Tego dnia rozegra z PSG finał Champions League. Na klubowy Puchar Europy czeka od 2010 roku.