Ronaldo Luis Nazario de Lima to absolutna legenda futbolu. Brazylijczyk w latach 1994-2011 był kluczowym zawodnikiem drużyny narodowej, z którą sięgnął w latach 1994 i 2002 po mistrzostwo świata. W 1996 roku został brązowym medalistą olimpijskim. Ogromne sukcesy 48-latek odnosił także w piłce klubowej, w tym m.in. w barwach FC Barcelona, Interu Mediolan i Realu Madryt. Po przejściu na sportową emeryturę Ronaldo postanowił zainwestować zarobione na boisku pieniądze w rozwój jednego z hiszpańskich klubów - Realu Valladolid. Został bowiem większościowym właścicielem tego zespołu i z początku radził sobie w tej roli całkiem dobrze, dbając nie tylko i sytuację finansową drużyny, ale również jej wysoki poziom i wizerunek. Obecnie Real Valladolid nie radzi sobie najlepiej. Znajduje się bowiem w strefie spadkowej La Liga. Za niepowodzenie klubu kibice obwiniają Ronaldo organizując protesty przeciwko niemu. W trakcie niedawnego meczu z Atletico fani Realu zdecydowali się na wymowny gest i zaczęli grać między sobą w tenisa. Chcieli w ten sposób "sparodiować" zachowanie Brazylijczyka, który niegdyś streamował w sieci swój tenisowy pojedynek z Kaką. Fantastyczna wiadomość dla Lewandowskiego i spółki. Nie ma już obaw, wielka ulga Ronaldo chce zostać prezesem brazylijskiego związku. Hiszpanie w euforii Fani Realu Valladolid nie kryli swojego zadowolenia, gdy Ronaldo dość niespodziewanie ogłosił, że zamierza kandydować na prezydenta Brazylijskiej Federacji Piłki Nożnej (CBF). Jego kandydatura oznacza bowiem, że w Realu Valladolid już w niedalekiej przyszłości może dojść do gruntownych zmian w zarządzie. Jak się okazuje, Brazylijczyk jest zmotywowany, aby znaleźć się w zarządzie rodzimej federacji. Ma bowiem ważny cel. "Jestem alternatywą, która może doprowadzić do poważnych zmian w Brazylii w momencie, gdy nasz futbol znajduje się w głębokim kryzysie. Zamierzam sprawić, aby brazylijski futbol znów był szanowany" - oznajmił, a jego wypowiedź cytują zagraniczne portale. Aby jednak formalnie zgłosić swoją kandydaturę, Ronaldo potrzebowałby wsparcia regionalnych związków oraz klubów. To właśnie z tego powodu planuje spędzić najbliższe miesiące w ojczyźnie, aby podróżować po Brazylii i przekonywać rodaków, że to właśnie on zasługuje na zostanie prezydentem federacji. Koniec marzeń? Fatalne wieści z Hiszpanii. To zaboli Szczęsnego