Po znaczących sukcesach w latach 70. i 80. piłkarska reprezentacja Polski - ta seniorska i nieolimpijska, ma się rozumieć - przeszła przez dekadę lat 90. w poczuciu przede wszystkim zmarnowanych szans i z brakiem udziału w jakiejkolwiek dużej imprezie międzynarodowej. Tymczasem tuż za naszą granicą wyrosła wówczas jeśli nie wprost futbolowa potęga, to bez dwóch zdań naprawdę mocna i godna zapamiętania ekipa - Czesi zdołali zachwycić na mistrzostwach Europy w 1996 roku i trudno tu uciec od porównań z Polakami, choćby ze względu na bliskość geograficzną, kulturową i historyczną naszych państw. Nocny pogrom na klubowych MŚ. Angielski gigant rozniósł rywali Czesi zadziwiają piłkarski świat. Niezapomniane Euro 1996 Czechosłowacja przestała istnieć dokładnie 31 grudnia 1992 roku - nazajutrz w miejscu dawnej republiki widniały już dwa państwa. To zaś oznaczało dla nich nowy początek nie tylko na polu politycznym, ale i sportowym. O ile Słowacy nie zachwycili niczym szczególnym na piłkarskim polu aż do roku 2010, kiedy to niespodziewanie wyszli z grupy na mistrzostwach świata, o tyle Czesi już w latach 90. zdołali zbudować kadrę, która potrafiła rzucać wyzwania największym. Podczas Euro 1996 trafili oni do naprawdę wymagającej grupy z Niemcami, Włochami (przypomnijmy - wicemistrzami globu z 1994 r.) i Rosją. Pierwsza potyczka w ramach turnieju okazała się nieco bolesna, bowiem "Die Mannschaft" wygrało z "Lwami" 2:0 po golach Ziege i Mollera. Potem jednak nadeszła kluczowa, jak się okazało rywalizacja. 14 czerwca Czesi sensacyjnie zwyciężyli 2:1 z Italią, a wynik już w 4. minucie otworzył Pavel Nedved - prędka riposta w 18. minucie ze strony Enrico Chiesy nie zdołała ostatecznie wyciągnąć "Squadra Azzurra" z tarapatów, bowiem jeszcze przed przerwą Radek Bejbl strzelił bramkę na 2:1 - jak się okazało, bramkę na wagę zwycięstwa. Na koniec podopieczni trenera Dusana Uhrina (notabene Słowaka) zremisowali po dramatycznym spotkaniu 3:3 z Rosją (gola na wagę remisu zapisał na swym koncie dopiero w 88. minucie Vladimir Smicer). Po trzech kolejkach zmagań sytuacja w tabeli grupy C wyglądała następująco: Niemcy 7 pktCzechy 4 pktWłochy 4 pktRosja 1 pkt Czechy zajęły dające awans drugie miejsce dzięki bezpośredniemu ograniu Włoch, które miały swoją drogą nawet lepszy bilans bramkowy od "Lwów" o jedno "oczko". Tym samym doszło do wielkiego zaskoczenia - pierwszego z kilku. 23 czerwca 1996 roku kadra czeska podjęła się rywalizacji z Portugalią - i tu padło tylko jedno trafienie, za to jakie - w 53. minucie Karel Poborsky, nieco szczęśliwie, zdołał przedrzeć się z futbolówką w kierunku pola karnego. Gdy tylko osiągnął linię 16. metra, zdecydował się na nietuzinkowy strzał - posłał wysoki lob ponad wychodzącym zbyt daleko od bramki Vitorem Baią. "Piłka poleciała tak wysoko, że myślałem, że trafienie w światło bramki nie będzie możliwe" - przyznał po latach Poborsky. Ostatecznie jego szalony plan się udał, a on i jego koledzy z drużyny mogli koniec końców myśleć już o odbywającym się trzy dni później półfinale. W nim dramaturgia była gigantyczna - po bezbramkowych dwóch połowach i dogrywce między Czechami a Francją wszystko miało rozstrzygnąć się w karnych. Obie ekipy były przez dłuższy czas bezbłędne - z jednej strony trafiali Zidane Djorkaeff, Lizarazu, Guarin i Blanc, z drugiej kubik, Nedved, Berger, Poborsky i Rada. Do szóstego uderzenia ze strony "Les Bleus" podszedł Reynald Pedros, który jednak trafił blisko środka bramki - wprost w nogi Petra Kouby. Następnie Miroslav Kadlec się nie pomylił - finał stanął przed "Lwami" otworem. Tam Czesi dostali szansę na zrewanżowanie się Niemcom, ale ostatecznie nie zdołali jej wykorzystać - choć sensacja była tu znów o krok. Po 90 minutach na tablicy wyników widniał rezultat 1:1, natomiast w dogrywce Oliver Bierhoff zdobył złotego gola, przy okazji kompletując dublet. Tym samym naszym sąsiadom przypadło "tylko" srebro, co nie zmienia faktu, że był to dla nich gigantyczny sukces, największy na kilka dekad. Asystent Probierza przerwał milczenie. Przemówił po dymisji selekcjonera. Wymowne Schyłek czeskiej potęgi. Wyjątkowy rok 2004 Później Czesi mieli jeszcze swój wielki moment w roku 2004, kiedy to zawędrowali do półfinału Euro, po drodze wyrzucając za burtę turnieju m.in... "Die Mannschaft". Ulegli dopiero w półfinale późniejszym niespodziewanym triumfatorom turnieju, Grekom - i to dopiero po dogrywce. Potem nie można było już mówić o tak spektakularnych sukcesach czeskiej ekipy - w 2006 roku awansowała jeszcze na mundial, odpadając jednak po zmaganiach grupowych, a na ME żegnała się z grą najdalej po ćwierćfinałach. Niemniej nad Wełtawą pamięć o złotych latach wciąż jest silna.