Michał Probierz reprezentację Polski przejmował tak naprawdę w stanie kompletnego rozkładu. Tak bowiem wyglądała sytuacja po krótkim i bardzo nieudanym okresie rządów Fernando Santosa. Portugalczyk w roli selekcjonera Biało-Czerwonych spisał się wybitnie źle, w związku z czym Probierz miał nieco ułatwione zadanie i nie potrzebował wiele, aby zrobić dobre wrażenie na kibicach i piłkarzach. Tak się faktycznie stało i po czerwcowych meczach towarzyskich nastroje były bardzo dobre. Gruchnęły wieści z Barcelony, Lewandowski może tylko czekać. Padło ultimatum Niestety jednak popsuły się po prawdziwym teście, jakim okazały się mistrzostwa Europy w Niemczech. Tam Biało-Czerwoni na pewno kibicom wstydu nie przynieśli, ale odpadnięcie z grupy już po dwóch rozegranych spotkaniach dalekie były od czegoś, co można było wychwalać. Prawdziwe problemy przyszły jednak wraz z rozpoczęciem Ligi Narodów UEFA. Niechlubny rekord Probierza. Pierwszy taki wynik od wielu lat Tam Polska trafiła do mocnej grupy, w której musiała się mierzyć ze: Szkocją, Portugalią oraz Chorwacją. Nie były to łatwe spotkania. Zaczęło się dobrze, bo od wygranej 3:2 ze Szkocją, ale więcej zwycięstw Polaków w 2024 roku już nie zobaczyliśmy. Grabara był wściekły na Michniewicza, kuriozum ws. debiutu. "Afera koszulkowa" Co więcej, było zdecydowanie gorzej. Kadra dowodzona przez Probierza aż trzy razy bowiem przegrała i ledwie raz zremisowała. Gdy spojrzymy na bilans całego 2024 roku, to od meczu barażowego z Estonią w Warszawie aż do spotkania Ligi Narodów ze Szkocją na PGE Narodowym Polacy stracili łącznie 25 goli. To wynik, który potwierdza zarzuty, jakie wysuwało środowisko piłkarskie w kierunku selekcjonera i jego piłkarzy. Co więcej, jak zauważył Wojciech Papuga z TVP Sport ten wynik oznacza wyrównanie "rekordu", który udało nam się zapisać w 1938 roku. Z pewnością jednak nie takie rekordy chciałby bić Michał Probierz.