Polska para dała show. Nasz sprinter wygrał, a potem zatańczył
Najpierw Klaudia Wojtunik była przez kilka minut w centrum uwagi z powodu swojego występu na 100 metrów przez płotki, a kilkadziesiąt minut później jej partner życiowy Oliwer Wdowik wygrał bieg eliminacyjny na 100 metrów, po którym wprawił w zdumienie kibiców swoim tańcem. To wszystko działo się pierwszego dnia lekkoatletycznych mistrzostw Europy w Rzymie.

Klaudia Wojtunik rano została zdyskwalifikowana za falstart w eliminacjach biegu na 100 metrów przez płotki. Dzielnie walczył o nią Filip Moterski, szef sędziów Polskiego Związku Lekkiej Atletyki i jego misja zakończyła się powodzeniem.
Polka dostała szansę na dodatkowy bieg w sesji wieczornej. W nim, mimo poważnego błędu, wywalczyła sobie miejsce w sobotnim półfinale.
Oliwer Wdowik zatańczył po biegu. Chce wypełnić lukę w lekkoatletyce
Kilkadziesiąt minut później popis dał jej partner życiowy Oliwer Wdowik. Debiutant w mistrzostwach Europy wygrał swój bieg eliminacyjny z czasem 10,26 sek. To trzeci wynik w jego karierze. To był też szósty czas eliminacji i Wdowika zobaczymy w półfinale 100 m. Tam jest już też zakwalifikowany z czasem Dominik Kopeć.
Niestety odpadł nasz zdolny młodzian Marek Zakrzewski.
- Klaudia swoimi biegami zafundowała mi wiele emocji tego dnia. Sam miałem trochę problemów z koncentracją. Udało mi się to poskromić i w eliminacjach pobiegłem dobrze i luźno. Nie ustrzegłem się jednak błędów. Na sobotę mam jasny plan. To ma być najlepszy bieg w życiu, bo tylko taki może mi dać finał - mówił Wdowik, który jest wielkim talentem polskiego sprintu, ale niestety nękanym przez kontuzje.
Zapytany o taniec po biegu, którym porwał publiczność, odparł:
To jest już trzecie wykonanie tańca przeze mnie. Muszę to chyba opatentować. Lekkoatletyce brakuje czegoś charakterystycznego, więc chcę zapełnić tę lukę. To jest akurat taniec z gry Fortnite.
Wdowik przez wiele sezonów zmagał się z urazami, które hamowały jego karierę. Wciąż odczuwa pewne dolegliwości, ale na szczęście z jego zdrowiem jest wszystko w porządku.
- Miałem dużo urazów. One się zrastają, ale powstają blizny, które są mało elastyczne. Dlatego cały czas odczuwam małe problemy. Muszę pracować jednak nad tym, bym mógł startować coraz częściej, bo w okresie przeciążenia, dają one o sobie znać - tłumaczył.
Z Rzymu - Tomasz Kalemba, Interia Sport
Zobacz również:


