Kilka miesięcy po tragicznej sierpniowej nocy policja miała już w zasadzie jasność, co się wydarzyło. W luksusowej willi znajdującej się w Beverly Hills Jose Menendez i jego żona Mary, lepiej znana jako Kitty, padli ofiarą swoich własnych dzieci, Lyle'a i Erika, którzy postrzelili ich wielokrotnie w momencie, gdy para odpoczywała na kanapie przed telewizorem. Synowie Menendezów zaplanowali atak, a po tym, jak dokonali zbrodni z pomocą nielegalnie zdobytych strzelb (zostały zakupione z użyciem skradzionego dokumentu), wyruszyli na miasto, szukając dobrego alibi. Liczyli, że policjanci sami przyjadą na miejsce zbrodni, zwabieni hałasem strzelaniny. Gdy bracia wrócili pod dom i okazało się, że atak przeszedł bez uwagi, Lyle wykonał wspominany już telefon. Śledztwo zaczęło się natychmiast i choć funkcjonariusze od początku mieli prawo podejrzewać potomków państwa Menendez, to dopiero po kilku miesiącach sprawa ruszyła do przodu na tyle, że można było dokonać aresztowań. Przełomowe okazały się nagrania z sesji terapeutycznych - Erik zwierzył się z tego, czego dokonał, swojemu psychologowi, Jerome'owi Ozielowi. To jednak nie on zgłosił się na policję, a jego... kochanka, z którą zresztą krótko wcześniej się rozstał. Sprawę szeroko opisywało wielokrotnie, chociażby "L.A. Times". Efekt był taki, że 8 marca 1990 roku doszło do aresztowania Lyle'a, a kilka dni później w ręce służb wpadł też Erik, który powrócił do USA z Izraela, gdzie występował na turnieju tenisa. Obaj bracia trenowali tę dyscyplinę, natomiast nie jest to jedyny interesujący sportowy wątek w całej tej historii. Sochan idzie w ślady Gortata. I już miał wypadek, za oceanem aż huczało Mordercy na karcie sportowej. Nieoczekiwany wątek w historii Menendezów Między sierpniem 1989 roku a marcem 1990 roku młodzi Menendezowie korzystali z życia, wydając setki tysięcy dolarów z majątku swoich rodziców. Podróże, luksusowe zegarki, Porsche Carrera - m.in. na to szły rodowe pieniądze. W pewnym momencie rodzeństwo wybrało się też na mecz NBA - obejrzeli z bliska, z pierwszego rzędu siedzeń, występ New York Knicks w słynnym Madison Square Garden. Nie było trudno o to, by któryś z fotoreporterów obecnych na miejscu uchwycił ich w kadrze: Tak Menendezowie pojawili się w tle zdjęcia Marka Jacksona, rozgrywającego Knicks, zresztą robiącego wówczas, na przełomie lat 80. i 90. niezłą karierę. Point guard miał już na koncie tytuł debiutanta roku oraz występ w Meczu Gwiazd. Jego wizerunek "w towarzystwie" braci-morderców, trafił na kolekcjonerską kartę. Sprawa nie była szerzej znana przez blisko trzy dekady, aż latem 2018 roku została odkryta przez Stephena Zerance'a, autora książek o tematyce kryminalnej. Pisarz nie interesował się specjalnie koszykówką, natomiast wiedząc, że Menendezowie byli w Nowym Jorku na meczu postanowił sprawdzić, czy ślady tej wizyty nie zachowały się gdzieś w fotograficznych archiwach. "Kiedy nie znalazłem nic w Getty Images, nagle jakby żarówka zaświeciła mi się nad głową" - opisywał Zerance dla Bena Collinsa z magazynu "Slam". "Przecież na eBay'u jest mnóstwo kart sportowych" - kontynuował. Po dokładnym przejrzeniu serwisu pod kątem egzemplarzy z sezonu 89/90 w końcu udało mu się znaleźć to, czego szukał. Kupił kilka dostępnych kart Jacksona w cenie po zaledwie 10 centów za sztukę, a potem pochwalił się w sieci swym odkryciem, które początkowo... przeszło bez echa. Z czasem jednak wieści poniosły się po sieci, a opisywana karta nabrała nowej wartości kolekcjonerskiej - wedle "Slam" na początku 2019 osiągała ona już przeciętnie cenę 20 dolarów za sztukę, ale już np. mężczyzna, który miał w zanadrzu wersję w stanie idealnym "zaśpiewał" za nią 1,5 tys dolarów. "Jestem pewien, że takie rzeczy będą się powtarzać. Istnieje sporo ukrytych rzeczy niewidocznych na pierwszy rzut oka" - stwierdził Zerance. Sochan i spółka tylko na to czekali, najważniejsze wieści nadeszły nocą. Wszystko jasne Lyle i Erik Menendez mają do końca życia siedzieć za kratami Bracia Menendez przeszli przez dwa procesy, w trakcie których główną linią ich obrony był fakt, że przez lata spotykali się z przemocą fizyczną i psychiczną ze strony ojca (choć ich matka również nie miała być pod tym względem święta) oraz byli przez niego molestowani seksualnie, co koniec końców doprowadziło do wpędzenia ich w stan poczucia zagrożenia własnych żyć. Kwestia toksyczności, jaka panowała w rodzinie Menendezów, do dziś jest niejednoznaczna i budzi skrajne emocje. Ostateczny wyrok zapadł w 1996 roku - po unieważnionym pierwszym procesie w drugim Lyle i Erik otrzymali kary dożywotniego pozbawienia wolności. Za kratami przebywają do dziś i nie wygląda na to, by taki stan rzeczy miał się kiedykolwiek zmienić.