Chcemy zacząć rozmowę od pytania o jednego człowieka, nazywa się Wim Fissette. Kim Clijsters: Był moim trenerem. Byłaś jego pierwszą zawodniczką. Jak go wspominasz? - Wim był jednym z moich najbliższych przyjaciół. Niestety już nie jesteśmy przyjaciółmi. Myślę, że wykonuje świetną pracę z Igą, podobnie jak robił to z niektórymi swoimi wcześniejszymi zawodniczkami. Ma duże doświadczenie w tourze, najpierw był moim sparingpartnerem, a kiedy zaczęłam grać więcej, przejął rolę trenera. Mówisz, że już nie jesteście przyjaciółmi. - Nie, po prostu już nie jesteśmy w kontakcie. To wszystko. Mogłabyś coś więcej o nim powiedzieć? - Myślę, że powinieneś jego zapytać. Zamiast o nim rozmawiać, po prostu skieruj te pytania do niego. Także nie wiem nic o jego relacji z Igą. To już 10 lat, jak skończyliśmy razem pracować, a nawet więcej. Jakie są twoje przewidywania odnośnie decydujących rozstrzygnięć w turnieju kobiet i przede wszystkim, co interesujące z mojego punktu widzenia, jak oceniasz Igę Świątek? - Wydaje mi się, że zwycięstwo z Rybakiną było dla Igi bardzo ważne. Nie tak bardzo z punktu widzenia jej umiejętności tenisowych, ale myślę, że zwłaszcza mentalnie. Uwielbiam oglądać jej grę, jest to jedna z moich ulubionych zawodniczek, zwłaszcza w tym turnieju. Imponujący jest sposób, w jaki jest w stanie podnosić się po klęskach, jest bardzo inspirująca do oglądania. Rzecz jednak w tym, że kiedy grasz tyle razy, wygrywasz już cztery razy, to z każdym kolejnym jest inna presja. Możesz być szczęśliwy z tego, co już osiągnąłeś, ale kiedy wychodzisz na kort, chcesz znowu wygrać, zwłaszcza że jest to twoje ulubione miejsce. To dodaje trochę innego rodzaju energii tobie oraz całej twojej drużynie. Gdy, jako tenisista, stajesz się starszy, to jesteś nauczony radzić sobie z różnymi stanami i emocjami. Co sądzisz o niepewności, którą Iga miała w tym roku przed Rolandem Garrosem? - Myślę, że jest to bardzo normalne. Każdy zawodnik, z którym rozmawiasz... Wiem, że czasami dla mediów to może być trudne do zrozumienia, ale każdy zawodnik przechodzi przez trudy, przechodzi przez różne emocje. Takie jest życie. Raz na wozie, raz pod wozem. Na to wszystko, co Iga już do tej pory zrobiła, nie przychodzi mi inne określenie, jak "niesamowite". A ma przed sobą jeszcze tyle lat, więc jestem zainteresowana tym, co może zrobić w przyszłości. Myślę, wracając do mediów, że czasami w tej przestrzeni może być wskazany większy problem niż w rzeczywistości jest dla zawodnika. Wiemy, że to jest bardzo trudna praca i nic łatwo nie przychodzi. W turnieju wielkoszlemowym jest 127 innych zawodników, którzy także chcą wygrać ten turniej i także bardzo na to pracują. Nie sądzę, by było wiele rzeczy, które mogą ją zatrzymać i to jest świetne. Przecież ona ma taką pewność siebie, kiedy wychodzi na kort centralny Philippe’a Chatriera. Wracając do Wima, to dobry wybór dla niej? - Trzeba ją zapytać. Ja nie wiem, nie znam ich relacji. Nie jestem blisko tej drużyny, więc nic o nich nie wiem. Ale znasz tego trenera oraz styl jego pracy. - Znam go, oczywiście, ale od naszej pracy minął długi czas. Miał dużo zawodniczek po mnie, więc szczerze mówiąc od 2010 roku nie znam jego stylu treningu. A to jest naprawdę sporo lat. Rozmawiał i notował Artur Gac, Paryż