Ubiegła wiosna na kortach ziemnych była dla Igi Świątek niezwykle udana. Polka zdobywała tytuły kolejno w Madrycie, Rzymie i Paryżu, wygrywając Rolanda Garrosa trzeci raz z rzędu. Dzisiaj po znakomitej formie niestety pozostało bardzo niewiele. Nieoczekiwanie do ubiegłorocznego turnieju ze stolicy Hiszpanii wróciła Aryna Sabalenka. Zapytana przez dziennikarza TNT Sports o najlepszy mecz w karierze, wskazała finał imprezy w Madrycie. Po kapitalnym spotkaniu uległa wówczas Świątek 5:7, 6:4, 6:7. Niewiarygodne sceny w Paryżu. Świątek tylko na to czekała. Polały się łzy Sabalenka komplementuje Świątek i wraca do Madrytu. Teraz obie chcą zdobyć Paryż Media zgodnie uznały tamtą konfrontację pojedynkiem roku. To był tenis epicki. Porywający spektakl, w którym o sukcesie decydował każdy aspekt sportowych umiejętności oraz siła mentalna. Kilka miesięcy później Sabalenka wdrapała się na szczyt światowego rankingu, spychając stamtąd raszyniankę. Przez ponad pół roku Iga zajmowała pozycję wiceliderki. Dzisiaj jest już na piątej lokacie. Mimo to pierwsza rakieta świata nie wahała się długo, gdy otrzymała pytanie o najgroźniejszą rywalkę, z jaką przyszło jej się mierzyć. Wymieniła dwie - Serenę Williams i właśnie Świątek. Dla polskiej zawodniczki to spora nobilitacja - zwłaszcza teraz, gdy jej rezultaty mocno odbiegają od oczekiwanych. Sabalenka ma już za sobą pierwszy występ w tegorocznym Roland Garros. W trybie rozgrzewkowym rozbiła Rosjankę Kamillę Rachimową 6:1, 6:0. Świątek spotkanie pierwszej rundy rozegra w poniedziałek - jej rywalką będzie Słowaczka Rebecca Sramkova (42. WTA).