Iga Świątek i korty imienia Rolanda Garrosa w Paryżu to połączenie absolutnie magiczne, choć przed trwającą imprezą wiele było wątpliwości czy paryskie obiekty pomogą Polce wrócić do poszukiwanej od dawna formy. W tym roku do stolicy Francji nasza gwiazda przyjeżdżała w dyspozycji, która naturalnie kazała postawić wiele znaków zapytania przed pierwszą piłką. Iga Świątek wróciła z zaświatów w meczu z Rybakiną. Triumf Polki po trzysetowym thrillerze Już po trzech meczach z dużym spokojem można było stwierdzić, że na paryskich kortach oglądamy Igę lepszą, niż tę, która do Francji przybywała. Trzeba było jednak brać poprawkę na fakt, że rywalki nie były z najwyższej możliwej półki. Pierwszym naprawdę poważnym testem miała być rywalizacja w czwartej rundzie z Jeleną Rybakiną, która w Paryżu prezentuje bardzo dobrą dyspozycję. Świątek chwali swojego trenera, ale nie Wima Fissette'a. Co za słowa Spotkanie z Kazaszką rozpoczęło się dla Igi fatalnie, bo pierwszego seta przegrała 1:6. - Myślę, że to był naprawdę bardzo trudny i zacięty mecz. W pierwszym secie czułam się, jakbym grała przeciwko Jannikowi Sinnerowi. Ona nie zostawiała mi absolutnie miejsca - powiedziała na gorąco Polka. W drugim pokazała jednak zdecydowanie wyższy poziom i wygrała 6:3. - Od początku planem było, żeby wykorzystywać ten mój topsin, ale Rybakina mi na to nie pozwalała. Jasne było jednak, że nie będzie w stanie utrzymać takiego poziomu przez cały mecz, więc musiałam być cierpliwa - przyznała w rozmowie dla polskiego Eurosportu. Rollercoaster w meczu mistrzyni z Paryża. 6:1 i zwrot, koniec po 167 minutach O losach meczu musiał więc decydować trzeci, zdecydowanie najbardziej wyrównany set. Ten ostatecznie padł łupem Świątek, która wygrała 7:5 i po ponad dwóch godzinach gry mogła unieść ręce do nieba w geście triumfu. - Jestem szczęśliwa, że nie przestałam walczyć, bo czuję, że z każdym meczem podnoszę swój poziom - powiedziała Polka w rozmowie z Matsem Wilanderem na korcie. Szwed zapytał Igę, czy chce wiedzieć z kim gra w ćwierćfinale. Polka potwierdziła, a po chwili sama odpowiedziała na zadane pytanie. - Z Jasmine Paolini? - zapytała. Na co Wilander odparł, że będzie to Elina Switolina, a Świątek złapała się za głowę i błyskawicznie przypomniała sobie, że oglądała ten mecz. - Oh tak, oczywiście, to będzie trudny mecz. Elina jest fighterką, co dziś pokazała - powiedziała jeszcze na korcie Polka. W rozmowie z Eurosportem padł jeszcze komplement w kierunku trenera, ale nie Wima Fissette'a, a Macieja Ryszczuka. - Mój trener Maciek dał mi dobrą radę z boksu, dzięki czemu zaczęłam odbierać więcej jej serwisów, a ona też zaczęła rzadziej trafiać "jedynką". Ja zaczęłam wygrywać więcej punktów na returnie - zakończyła nasza gwiazda. Świątek ćwierćfinał zagra we wtorek.