Artur Gac, Interia: Jakie są stawki dla zawodników za poszczególne mecze? Czy zostały one ustalone odgórnie? Zasłyszałem, że w jednym z klubów za wygraną walkę będzie płaciło się około 2 tysiące złotych. Maciej Demel, wiceprezes ds. organizacji i rozwoju PZB: - Jest to indywidualna sprawa każdego klubu. Ja słyszałem również o cyfrach, które są wielokrotnością tej kwoty. Nieoficjalnie mówi się o kwotach od dwóch tysięcy, przez pięściarzy kosztujących pewnie trochę więcej zza granicy, po takich, którzy mają już swoje nazwiska i oni z pewnością są najdrożsi. Wówczas wchodzimy już w kwoty pięciocyfrowe? - Wydaje mi się, że pod 10 tysięcy złotych za start w kolejce średnio może dochodzić. W zespole toruńskim, który jest mi bliski, na pewno nie są przewidywane gratyfikacje za wygraną walkę większe niż kilkanaście tysięcy złotych. To jest już kawał wypłaty, zakładając że taki zawodnik miałby względnie stałe miejsce w każdej kolejce ligowej. Siedem kolejek w jednej rundzie, 14 w całym sezonie. - To jest na tyle przemyślany projekt, że to ma być też alternatywa dla zawodników, którzy nie mają pomysłu na swoją sportową karierę. A jedynym pomysłem, który im przyświeca, jest boks zawodowy na zasadzie jedna lub dwie gale na rok, z gażą 5 tysięcy złotych. No przecież wiemy jakie tam chodzą pieniądze, gdy mowa o zawodnikach, którzy nie mają nazwisk. Więc jeśli nawet dany zawodnik będzie średnio w lidze zarabiał 2 tysiące złotych, a wystąpi na przykład 10 razy, już ma 20 tysięcy złotych. Do tego, jeśli dodamy ewentualne dwa-trzy występy na galach Suzuki Boxing Night, gdzie dostanie powiedzmy "trójkę" (trzy tysiące - przyp.), sumarycznie już ma jakiś pieniądz. A przecież trzeba dodać jeszcze to, że za sprawą częstotliwości walk staje się coraz bardziej medialny, dzięki czemu rosną jego szanse na indywidualnego sponsora. Kluby bowiem indywidualnie dopasowują sobie kontrakty z zawodnikami, a mamy przecież też nośniki, które pozwalają na to, aby reklamować indywidualnych sponsorów. A jeśli chodzi o stawki za mecz przegrany? Znów, z tego co słyszałem, pewien klub przewiduje płacić 1 tysiąc złotych. - Ja myślę, że tutaj będą stawki od tysiąca złotych wzwyż. Może już nie do kilkunastu tysięcy, ale sądzę, że mogą wynieść w przedziale 50-70 procent wartości kwoty, którą zawodnik otrzymałby przy wygranym pojedynku. Wiadomo, że pięściarz ma też koszty stałe typu przygotowanie do walki czy ewentualnie dojazdy. Jak kluby to sobie rozliczą? Tego nie wiem czy osobno, czy w ryczałcie. A jakie kary stanowi regulamin w przypadku pojedynczego walkowera? - Za jeden walkower jest to kara 5 tysięcy złotych. Nie jest to wygórowana kwota, ale przecież budujemy wspólny projekt i nie wyobrażam sobie, by trzeba było sięgać po tę karę. Natomiast za podwójny walkower mówimy już o 15 tysiącach złotych, a gdyby doszło do katastrofy, czyli w danym meczu mielibyśmy więcej niż dwa walkowery, wówczas kara wyniesie 50 tysięcy złotych. Wizerunkowo to byłaby rzeczywiście katastrofa, gdyby miało dojść choćby do jednej takiej sytuacji w premierowym sezonie. - Oczywiście. Prezesi tych klubów podpisują weksle, którymi zabezpieczają to, iż nie opuszczą rozgrywek. Tutaj liczymy na odpowiedzialne kluby i odpowiedzialne osoby. Założyliśmy sobie też, że będziemy dbali o siebie, ponieważ ten projekt jest dla nas wszystkich ważny, więc nikt rozsądny nie chciałby go w nieprzemyślany sposób zniszczyć. Jak rozumieć to, jak mniemam, dżentelmeńskie porozumienie? - Być może liga weźmie na siebie część odpowiedzialności finansowej za na przykład organizację u danego gospodarza meczów, gdyby zachodziła taka konieczność. Mamy różnego rodzaju pomysły i mechanizmy, które możemy wykorzystywać, ale będąc ze sobą w ciągłym kontakcie będziemy podejmować na bieżąco decyzje. Jednak, póki co, nic nie wskazuje, żeby jakikolwiek z ośmiu zgłoszonych klubów miał mieć problemy. Sądzę, że jeśli niektóre jeszcze walczą o komfortowe budżety, to dzieje się teraz, a kolejne tygodnie będą tylko sprawiały, że ewentualnych zmartwień będzie coraz mniej. Mam nawet taką nadzieję, że przy tak medialnym projekcie kluby po prostu będą rosły w siłę. Wyobrażam sobie, że w momencie ruszenia rozgrywek, w danych społecznościach lokalne firmy będą chciały przystępować do projektu. Ile potrzebuje klub na cały sezon w Polskiej Lidze Boksu? - Sądzę, że aby dobrze funkcjonował, potrzebuje około 1 miliona złotych. A żeby bardzo dobrze działał, musi mieć budżet rzędu 1,2 - 1,3 miliona złotych na rok. A 500 tysięcy złotych nie wystarczy? - Nie, nie wystarczy. Minimum z minimum to 700-800 tysięcy złotych. Natomiast mając milion, ma się już tę "czwóreczkę", czyli dobry zespół, którego szefostwo nie musi się martwić, co zawodnicy będą jeść na kolację. Z pana wiedzy są kluby, które na ostatniej prostej przed startem ligi wciąż przebierają nogami i walczą o komfort finansowy? - Myślę, że nie. Sądzę, że początek w każdym klubie będzie podobny. My, jako liga, też chcemy zapewnić jakiś zastrzyk gotówki i to nastąpi na początku rozgrywek. Można powiedzieć, że będzie to dofinansowanie wszystkich klubów. Chcemy po prostu pomóc na starcie, a przed klubami jeszcze kilka miesięcy, by pracować na swoich budżetach. Uważam, że większość w tej chwili ma budżety jeśli nie na poziomie już 100 procent, to powyżej 60-70 procent. Ile wyniesie to dofinansowanie? - Liczyliśmy, że będzie to po około 200 tysięcy złotych, równo dla wszystkich. Czyli jakaś część, żeby też za kluby nie odrabiać lekcji. Kluby o tym już wiedzą? - Tak jest. To jest potrzebne, bo choćby przy konkursach trzeba wykazać się pewnymi środkami własnymi. A my, jako związek i zarządca ligi, również musimy dbać o te kluby, czyli wszyscy musimy troszczyć się o nasz wspólny interes. Mówiąc wprost centrali ligi łatwiej jest zgromadzić budżet rzędu 10 milionów złotych, aniżeli na początku 1 milion samemu klubowi. Zwłaszcza, że niektóre ośrodki pewnie muszą się jeszcze nauczyć funkcjonować w nowych realiach, trochę jak przedsiębiorstwa na wolnym rynku. - Zgadza się, dla niektórych jest to z pewnością zarządzanie nowym biznesem. Jednak jak patrzymy na prezesów tych klubów, to uważamy, iż są to ludzie, którzy wiedzą na czym polega zarabianie pieniędzy. To nie osoby z przypadku, tylko często takie, które prowadzą własne działalności, a także swoje kluby w sposób już bardziej biznesowy. Zobaczmy, jak rozwija się Legia Warszawa, Rushh Kielce, Concordia Knurów, czy Imperium Boxing Wałbrzych. Z Ministerstwa Sportu i Turystyki na 2025 rok Polski Związek Bokserski otrzymał 10,5 miliona złotych? - Potwierdzam. Jaką kwotę zabezpieczacie na cały sezon PLB? - Z których pieniędzy? Ogółem, z wszystkich. - Na ligę przeznaczamy głównie środki własne, do tego środki sponsorów i w jakiejś części środki ministerialne. Natomiast konkretnie ile z puli z ministerstwa przekierujemy na ligę, tego jeszcze nie jestem w stanie powiedzieć. To, co chciałbym powiedzieć, to na pewno nie stopnieje nam pula na szkolenie zawodników i zawodniczek. Najbardziej jestem zadowolony z tego, że już nie musimy, jak co roku, pieniędzy sponsorów, które powinny być przeznaczane na nasze środki własne, czyli między innymi na taką ligę lub na stypendia dla zawodników, kierować na szkolenie kadr, bo na przykład nie było za co jechać na obozy. W tej chwili nie musimy tego robić i to jest dla nas najbardziej radosna wiadomość. Prezes PZB Grzegorz Nowaczek powiedział wprost o "potężnej kwocie od ministra Nitrasa". A więc potwierdza pan to, że 10,5 mln złotych popłynęło z resortu sportu. - Potwierdzam, potężna kwota. Jest to 40 procent więcej niż zazwyczaj, co mówi samo za siebie. Tym bardziej patrząc na sytuację boksu, który znalazł się w olimpijskich zawirowaniach, więc gdyby nie było dobrej woli ze strony ministra, moglibyśmy nawet wpaść do gorszego koszyka świadczeń. Mam taką teorię, że gdyby po medal olimpijski sięgnął jeden z mężczyzn, być może nie doszłoby do aż takiego "ocieplenia wizerunku boksu", jak stało się to po gigantycznym sukcesie w Paryżu za sprawą Julii Szeremety. Zgadza się pan z taką optyką? - A powiem panu szczerze, że tego się trochę obawiałem. To znaczy, że jeśli kobieta zdobędzie olimpijski medal w boksie, to nie będzie on społecznie tak dobrze odebrany, jak w przypadku mężczyzny. Nie ukrywam, że jadąc do Paryża liczyłem na trzy medale, czyli jeden męski i dwa kobiece. Co prawda, jeśli chodzi o podwójny sukces dziewczyn, to było bardzo blisko, wszak doskonale pamiętamy walkę Elżbiety Wójcik, a szansę miała również Aneta Rygielska. Tymczasem sytuacja pozytywnie nas zaskoczyła, bo Julii kibicowali nie tylko mężczyźni, ale także uaktywniła się szeroka rzesza kobiecej publiczności. A do tego robotę zrobiła sama postać Julii. Radosnej, szczerej i naturalnej dziewczyny, to był także triumf normalności i osobowości. Natomiast myślę, że to i tak jest dopiero początek naszej dobrej passy. Worek dopiero się otworzył, a liga też ma temu sprzyjać, by nasi zawodnicy stawali się coraz lepszymi i poczynali sobie bez kompleksów z najlepszymi. A przecież bardzo ważne są także zdobycze medalowe w niższych kategoriach wagowych, bo pokazują, że mamy narybek i nadciągają kolejni, zdolni do seniorskich sukcesów. My zawsze mieliśmy zdolną młodzież, ale później było gorzej, bo nie było żadnych perspektyw i ciągłości systemu szkolenia, tak jak teraz w przypadku z jednej strony trenera Tomasza Dylaka, a z drugiej trenerów Grzegorza Proksy i Fiodora Łapina. Czyli mamy głównych szkoleniowców, którzy także mają wpływ na to, co dzieje się w niższych kadrach. I właśnie to sprzyja ciągłości szkolenia, bo łamie zasadę, że w każdej grupie wiekowej poszczególny trener działał po swojemu, bez jakiejkolwiek spójności. Wróćmy jeszcze do ligi. Wykluczone jest kontraktowanie pięściarzy z Rosji i Białorusi? - Oczywiście, to jest naturalne. Prawdą jest, że jeśli chodzi o tzw. mecz kolejki, czyli ten transmitowany na antenie TVP Sport, to przy nim wszystkie koszty bierze na siebie związek? - To znaczy może nie wszystkie, bo na pewno PZB nie będzie organizował cateringu. Natomiast założenie jest takie, że związek przyjeżdża i przede wszystkim stawia drogą scenografię, robi produkcję telewizyjną, całą aranżację wokół ringu i cały marketing. Zaś gospodarz w takim wypadku tylko przygotowuje salę, czyli ją zamawia, do tego opłaca obsługę medyczną plus wspomniany catering. Kwestia sędziów także jest po stronie PZB? - Zgadza się. Powiem jeszcze inaczej. Mianowicie 200 tysięcy, o których wspomniałem, to tylko element wsparcia. Najdroższy jest mecz kolejki, generujący koszty rzędu 150 tysięcy złotych. I my to bierzemy na siebie. A takich meczów jest 14, zaś z pozostałych 42 meczów trzeba zrobić transmisję internetową, czyli również wysłać ekipy, zrobić komentarz, grafiki i wszystko sfilmować. Choćby tylko z tego otrzymamy kwotę kilkuset tysięcy za cały sezon. I do tego sędziowie, o których pan pyta, będą kosztowali około 500 tysięcy złotych. Gdyby ten wydatek był na głowie klubów, musiałyby mieć na to zabezpieczone dodatkowo około 70 tysięcy złotych. Dlatego jeśli ktoś zapyta, dlaczego nie damy każdemu klubowi ponad 200 tysięcy, to trzeba pamiętać, że osobno opłacamy jeszcze arbitrów i wydarzenia telewizyjne. Chcemy, aby były one identyczne, aby miały taką markę, jak gale Suzuki Boxing Night, gdzie scenografia jest spójna i wszystko powtarzalne. W kwestii opłacania sędziów jest też dodatkowa motywacja? - Prawdę mówiąc tak. Nie chciałbym, aby to źle zabrzmiało, bo nasi sędziowie nie są złymi arbitrami, ani broń Boże skorumpowanymi, niemniej jednak dla "czystych rąk" chcemy zapewnić im komfort pracy, ograniczając kontakt z gospodarzem w zakresie ubiegania się o uposażenie. W regulaminie ligi są przewidziane kary dla sędziów? - Nie, ale są w regulaminie sędziowskim. I wiem, że Komisja Sędziowska zadecydowała, że będzie robiła ranking, na podstawie którego ci, którzy będą wypadali słabo, czyli nie będą znosili presji lub okażą się być nieobiektywni, będą odsuwani z tego grona. A swoje kompetencje będą rozwijali na innych imprezach. Zatem podsumujmy - ile wyniesie sumaryczny koszt przeprowadzenia pełnego sezonu PLB? - Między 15, a 20 milionów złotych rocznie. Łącząc budżety klubów z budżetem centralnym. Niemało. - Ale wie pan, to jest bokserska ekstraklasa. To ponad 300 zawodników zaangażowanych w ten projekt, przy nich zapewne kilkudziesięciu trenerów i grono działaczy, a więc mówimy o dużej machinie. A wiadomo, że najdroższe są transmisje telewizyjne. Montaż jednego takiego wydarzenia wraz z pasmem i scenografią to dzisiaj około 300, a może nawet 400 tysięcy złotych. A tych telewizyjnych spotkań będzie czternaście. Czy zostało ustalone, że każdy klub choć raz będzie miał przywilej bycia gospodarzem meczu kolejki? - Tak, wynika to z algorytmu, jako że mamy czternaście meczów w telewizji na antenie głównej. Czyli dwie drużyny będą pokazane jeden raz w telewizji w meczu u siebie, a pozostałych sześć po dwa razy. Wszystko stało się jasne już w momencie losowania. Na pewno jednym takim zespołem będzie Wisłok 1995 Rzeszów, który raz będzie gospodarzem meczu kolejki, ale za to aż trzy razy będzie w telewizji w spotkaniach wyjazdowych. W każdym meczu odbędzie się dziewięć pojedynków w dziewięciu kategoriach wagowych. W każdej będą występowali pięściarze bez kasków? - Tak jest. A kryterium wieku zakłada maksimum 40 lat? - Zgadza się. Zawodnik musi mieć minimum 18 lat, a zgodnie z regulaminem PZB ostatnim rocznikiem są 40-latkowie. Będą tutaj stosowane wyjątki? Bo z tego, co wiem, na przykład jeden z klubów ma zakusy na rocznikowo 46-letniego Mariusza Wacha, motywując to walorami medialnymi i promocyjnymi. - Nie wykluczamy tego, ale na dzień dzisiejszy nie ma w tej sprawie decyzji. Zarząd musiałby zatwierdzić taką zmianę regulaminową. Natomiast osobiście nie wiem, czy to jest nam, to znaczy lidze, potrzebne. W magazynie "Ring" w TVP Sport prezes związku Grzegorz Nowaczek potwierdził hitowy ruch klubu z Kielc, który sięgnął po jedną z największych gwiazd boksu olimpijskiego, namaszczonego przez Usyka na swojego następcę blisko 30-letniego Ukraińca Aleksandra Chyżniaka - mistrza olimpijskiego z Paryża i wicemistrza olimpijskiego z Tokio (kat. średnia). - To prawda, tu Grzegorz trochę zaskoczył. Wiadomo, że w każdym zespole jest potrzebna jakaś gwiazda, choć z własnego doświadczenia wiem, że najlepsze drużyny są te, które mają wyrównane składy. W dawnych czasach byli zawodnicy, którzy doskonale prezentowali się na arenach międzynarodowych i na tym skupiała się ich kariera, a w lidze nie gwarantowali kompletu punktów. A w innych przypadkach działo się to w drugą stronę, pięściarze nie mieli najcenniejszych medali, ale byli świetnymi ligowcami. A więc to jest bardziej złożona układanka, zwłaszcza że dojdzie zmysł taktyczny i możliwość przechytrzenia rywala, bo każdy trener będzie mógł zaskoczyć ustawieniami i zaszachować zmianą kategorii wagowych. To wszystko może owocować nieoczywistymi rozstrzygnięciami, a niespodzianki zawsze dodają smaczku i dodają emocji. Rozmawiał Artur Gac Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz: artur.gac@firma.interia.pl